Zatem, owocnej lektury!
Carpe Noctrum

Sarmacki utwór Jacka Kowalskiego

piątek, 3 kwietnia 2009

Sejmiki

Jan Piotr Norblin, Bójka szlachty na sejmiku









Szlachta polska w okresie baroku brała udział nie tylko w licznych ucztach, spotkaniach towarzyskich, ale także miała za zadanie uczestniczyć w życiu politycznym swojego kraju. Poczucie wolności wiązało się także z duża odpowiedzialnością za państwo. Sejmik był dobrowolnym zgromadzeniem członków stanu uprzywilejowanego, czyli szlachty danej ziemi, województwa czy prowincji i pełnił dwojaką rolę. Był podstawową instytucją szlacheckiego samorządu lokalnego i jednocześnie głównym sposobem uczestnictwa szlachty w życiu politycznym państwa. Szlachecki samorząd lokalny, czyli samorząd ziemski, uformował się w wyniku wzrostu znaczenia szlachty i ostatecznego zdominowania przez nią innych warstw - chłopstwa, mieszczan, duchowieństwa. W XVII wieku nastąpił „paraliż” władzy królewskiej co sprawiło, że to szlachta decydowała o wszystkim. Udział w życiu politycznym realizował się przede wszystkim na sejmikach przedsejmowych, tzw. poselskich, kiedy to szlachcic mógł wziąć udział w wyborze reprezentantów swojej ziemi do sejmu, a także-teoretycznie rzecz biorąc mógł zostać wybrany takim reprezentantem, czyli posłem sejmowym. Na sejmik przybywać mógł każdy, kto był szlachcicem. Pomimo prób nie udało się jednak ograniczyć roli ubogiej, nie posiadającej ziemi szlachty i przybyszów z innych województw, których obecność nie wiązała się z aktywnym udziałem na sejmikach. Faktem jest, że pierwsze miejsca w kole sejmikowym zajmowali dygnitarze i urzędnicy, a gołota i obcy przybysze tłoczyli się z tyłu i nie brali udziału w dyskusji.


Obrady sejmiku generalnego Prus Królewskich. Miedzioryt, XVIII w.












Rekonstrukcja porządku obrad sejmiku.


Zjazdy odbywały się w miastach-gdy sejmik miał obradować nad sprawami szczególnie ważnymi i spodziewano się dużej liczby uczestników powstawał oczywiście problem zakwaterowania. Prowadziło to często do sporów i burd. Gdy już sprawy kwater zostały uzgodnione, nadchodził moment najważniejszy-rozpoczęcie obrad w dniu wyznaczonym przez uniwersał. Obrady były poprzedzane nabożeństwami i modlitwami. Jeśli sejmik odbywał się w kościele, co często miało miejsce, przed rozpoczęciem obrad słuchano mszy. Modlono się najczęściej o jedność serc i poglądów. Między mszą a rozpoczęciem obrad miał miejsce, mało może istotny, ale charakterystyczny moment. Duchowny wynosił z kościoła monstrancję z konsekrowaną hostią, by nie stała się ona obiektem przypadkowej profanacji w czasie burzliwych niekiedy obrad. Kościół stawał się wtedy niejako miejscem bardziej świeckim. Być może przenosiny takie symbolizowały rezerwę, z jaką duchowieństwo odnosiło się do tak bardzo doczesnej uroczystości. Obrady oficjalnie rozpoczynał wojewoda. Prawo do tego miał najstarszy rangą na miejscu dostojnik: senator, dygnitarz lub urzędnik ziemski. Następnie uroczyście wprowadzano posła królewskiego na sejmik i słuchano tzw. „instrukcji królewskiej”. Po wysłuchaniu powitań i treści instrukcji odczytanej przez posła dziękowano mu kolejnymi perorami, po czym przedstawiciel króla opuszczał koło sejmikowe w honorowej asyście dygnitarzy ziemskich. To tzw. „odprawienie legacyji królewskiej” było jednym z najważniejszych punktów w procedurze obrad zjazdów. Po instrukcji królewskiej czytano listy, jeśli takowe wpłynęły. Pisma te pisali dygnitarze i ministrowie, magnaci i uboga szlachta prosząc sejmik o poparcie dla spraw prywatnych i przedstawiając swe poglądy w sprawach publicznych. Często listy miały zastąpić głosy w dyskusji tych, którzy osobiście na sejmiku nie byli obecni. Czytanie listów nie było obowiązkiem i często zdarzało się, że sejmik odmawiał słuchania pisma niepopularnego magnata lub odrzucał jego postulaty. Czytaniu listów mogło także towarzyszyć słuchanie poselstw. Po wysłuchaniu owych pism przychodził czas na dyskusję. Zabierano głos, czyli wotowano w porządku określonym miejscem zasiadania w kole. Zwykle jednak dyskusja przebiegała chaotycznie. Po zakończeniu wotów przystępowano albo do proponowania kandydatów na posłów, albo do spisywania i „ucierania” artykułów laudum i instrukcji. Po tym wszystkim zaczynała się najbardziej emocjonująca część obrad, a mianowicie wybory. Dążono do uzyskania jednomyślności. Gdy jednak nie można było tego osiągnąć, przystępowano do „kreskowania”, oddawano głosy- owe „kreski”- w kolejności godności i liczono je, przy czym decydowała prosta większość. Po zakończeniu wyborów, marszałek uroczyście ogłaszał nazwiska wybranych, i w stosownej mowie żegnał zgromadzonych. To właśnie pożegnanie było oficjalnym zamknięciem obrad sejmiku.

Zapis głosowania w wyborach na posłów na sejmiku w Proszowicach ok. 1689 r.












Bibliografia:
1) W. Kriegseisen, Sejmiki Rzeczypospolitej szlacheckiej w XVII i XVIII wieku, Warszawa 1991, s. 51-78.


Uczestnicy Sejmików

„W kilka niedziel, na parę dni przed nadchodzącym sejmikiem, ojciec mój, ja z nim wraz ze starszym bratem jechaliśmy w jednym pojeździe do Lublina. Wyjechawszy za Wrotków spostrzegliśmy gęste dymy tułające się ponad rzeką na łąkach. Zbliżywszy się i przebywszy most na grobli lubelskiej uderzył nasz wzrok na łąkach po prawej stronie grobli ku Tatarom niezmierny obóz jak koczowisko hordy Tatarów, którym się zbłękitniała cała ogromna przestrzeń. Ujrzeliśmy białe namioty- szatry na kijach płachtami okryte, budy z gałęzi, przed nimi gorejące płomieniem ogniska, przy których zarzynano i pieczono na rożnach całe ćwierci wołów. A w środku to przy stołach, to przy zydlach, to na ziemi w kuczkach siedzące tłumy pożerające strawę. Inni przy beczkach piwa i miodu, przy kuflach gorzałki, z wrzaskiem i hałasem, szklankami, garnkami, dzbankami raczący się trunkiem i wykrzykujący wiwaty. Były i koła próbujące pałaszów i ścinające się w nie. Tabor kilkuset koni pasł i wałęsał między tą zgrają, a rozstawione powózki podlaskie w liczbie kilkuset, jednokonne, hołoblami do góry otaczały po bokach i formowały tabor.(…) Ledwieśmy wjechali na przedmieście ku dominikanom, spotkaliśmy taczające się po drodze tłumy szlachty w kapotach, opończach przy szablach; ledwie z trudnością dostać się mogliśmy przed kamienicę”.

Jan Piotr Norblin, Głosujący szlachcic. Fragment sejmiku w kościele.












Powyższy fragment pochodzi z VI rozdziału pierwszego tomu „Pamiętników” Kajetana Koźmiana i jest opisem przygotowań do sejmiku lubelskiego, a także wspomnieniem jego uczestników. Jest to jedna z najbardziej znanych relacji o życiu sejmikowym w Rzeczypospolitej. Z pewnością nie wszystkie sejmiki odbywały się tak, jak to zapamiętał owy pamiętnikarz, a już zdecydowanie nie wszystkie były zdominowane przez tłumy niepiśmiennych „panów braci” z zaścianków. Kim zatem byli uczestnicy sejmików? Otóż istniała pewna kategoria ziemian, co do której nie było wątpliwości, że ma ona obowiązek uczestniczyć w sejmikach- byli to lokalni świeccy i duchowni senatorowie. Jednak w literaturze historycznej opinia, jak i wyrywkowe dane źródłowe skłaniają do twierdzenia, iż księża biskupi nie angażowali się nadmiernie w życie sejmikowe. Zdarzało im się bywać na bardzo ważnych zjazdach w bezkrólewiu i w czasie zaburzeń wewnętrznych, a także wtedy, gdy przychodziło bronić praw i interesów Kościoła. Zarówno obrona materialnych interesów kleru, jak i obowiązek przeciwstawiania się zwolennikom reformacji zmuszał biskupów do uczestniczenia w obradach, w których ich powaga i autorytet łatwo mogły być narażone na szwank. Rzecz się miała nieco inaczej w przypadku senatorów świeckich. Nieżyjący już Józef Leszczyński zwrócił uwagę, że w sprawie aktywności senatorów świeckich istniały duże rozbieżności pomiędzy poszczególnymi sejmikami. Absencja senatorów była duża tam, gdzie ich wpływy były decydujące, a magnaterii w pełni udało się opanować samorząd i kierować nim z pomocą oddanej klienteli. Tam gdzie panowie nie potrafili tego dokazać, np. na sejmikach średzkich czy opatowskich, udział ich w obradach bywał częsty i aktywny. Na zjazdach mniej ważnych, zajmujących się sprawami samorządowymi, bywało pusto i na pierwszych miejscach zasiadali wcale nie „karmazynowi” ziemianie. Bywały nawet kłopoty ze znalezieniem odpowiedniego godnością kandydata na dyrektora sejmiku. Poza tymi, którzy na sejmikach mogli bywać i bywali, istniały w Rzeczypospolitej duże i znaczące grupy społeczne w sejmikach formalnie nie uczestniczące, ale pośrednio w życiu sejmikowym biorące udział. Byli też i tacy, którzy ze swych uprawnień sejmikowych prawie zupełnie nie korzystali, choć je mieli, i na życzenie samorządów wywierali duży wpływ. Natomiast jeśli chodzi o stosunki magnat-samorząd były one dużo chłodniejsze i odleglejsze. Na zjazdach bywali magnaccy klienci i dworzanie; czytano przywożone przez nich listy od ich pryncypałów. Czasem nawet okazywało się, że większość zgromadzonych to ludzie tak czy inaczej związani z miejscowym potentatem, choćby byli to tacy panowie szlachta, jak opisywani przez Koźmiana w cytowanym fragmencie „Pamiętnika”. Jak już wcześniej został wspomniany udział biskupów jako senatorów, tak też nikt nie bronił udziału w obradach ziemianom-oficerom. Tak biskupi, jak sejmikujący towarzysze husarscy i pancerni bez wątpienia reprezentowali interesy swoich konfratrów i towarzyszy broni. Na sejmikach pojawiały się także i były oficjalnie przyjmowane poselstwa „od wojska”. Choć wojsko nie brało oficjalnie udziału w sejmikach, to o swoje sprawy mogło dbać bez przeszkód.

Jan Piotr Norblin, zebranie sejmikowe








Szlachta gołota służyła swymi głosami, a czasem i szablami, za możliwość najedzenia się, a przede wszystkim napicia na koszt organizatorów. Można więc sądzić, iż większości ziemian obecnych na sejmiku dość obojętne były spory magnackich pryncypałów, a o programach politycznych mieli nader mętne pojęcie. Atrakcją zaś był sam udział w sejmiku i podkreślenie swych praw stanowych. Wszystko to traktowano zapewne jako organizowaną na koszt panów rozrywkową wycieczkę, która ubarwiała i przerywała monotonię wiejskiej egzystencji zagrodowego szlachcica, niewiele różniącej się od życia chłopskiego.

Jan Piotr Norblin, Pijany szlachcic. Fragment sejmiku w kościele









Poczucie obowiązku obywatelskiego, silne w XVI wieku, późniejszych stuleciach osłabło. Pozostawały zatem dwie motywacje najistotniejsze: konieczność dbania o własny interes, choćby finansowy, np. przy rozdziale obciążeń podatkowych, oraz szansa na karierę i zrobienie majątku.
Wielu z uczestników życia sejmikowego uważało, że „brać udział” po prostu się opłaca. Opłacało się zawsze magnaterii, często szlachcie średniej, najrzadziej zagrodowcom i gołocie- wszyscy oni jednak uważali instytucję sejmiku za swoją.

Bibliografia:
1) W. Kriegseisen, Sejmiki Rzeczypospolitej szlacheckiej w XVII i XVIII wieku, Warszawa 1991, s. 102-135.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright by Carpe Noctrum 2009 | wszelkie prawa zastrzeżone

Zalecana przeglądarka internetowa Mozilla Firefox