Zatem, owocnej lektury!
Carpe Noctrum

Sarmacki utwór Jacka Kowalskiego

sobota, 28 marca 2009

Silva rerum

Księgi grodzkie i ziemskie podlaskie 1640-1697








Silva rerum - funkcje i znaczenie rękopiśmiennych ksiąg sarmackich w kulturze Rzeczypospolitej

Szlacheckie księgi rękopiśmienne typu Silva Rerum( łac. „las rzeczy”) od dawna wykorzystywane były przez historyków jako źródło do historii politycznej, gospodarczej czy dziejów obyczaju i literatury. Wydobywano z nich teksty rzadkie bądź w ogóle nieznane, nie utrwalone bowiem za pomocą drukarskiej prasy. Stawały się swego rodzaju archiwami-zbiorami pamiątek z przeszłości, kolekcjami tekstów danej epoki. Księgi te nie tylko zabezpieczały pamięć przeszłości, ale pełniły różnorodne funkcje kulturowe, odzwierciedlając zainteresowania i potrzeby twórców.
Sylwa jako twór formacji kulturowej sarmatyzmu(barok) uwydatniała jej specyficzne cechy a jednocześnie ją współtworzyła. Do końca istnienia Rzeczypospolitej Sylwy wykorzystywano w bieżącej działalności politycznej i gospodarczej, w zarządzaniu majątkiem, w wystąpieniach publicznych, życiu towarzyskim i rodzinnym. Zawarte w nich teksty pełniły funkcje kompendium politycznego, podręcznego zbioru wzorcowych listów i mów na każdą okazję, anegdot i sentencji. Gromadzone pieczołowicie wiadomości z historii czy geografii pozwalały opisać przeszłość i określały horyzont geograficzny przeciętnego szlachcica. Obok wiedzy teoretycznej, podręcznikowej erudycji, pojawiały się jednak także praktyczne wskazówki- jak zrozumieć i oswoić otaczający świat. Pomocą służyły zaklęcia, recepty, remedia na wszelkie choroby, przepisy gospodarskie (patrz: w kuchni sarmackiej). Sylwa traktowana jest więc jako „archiwum sarmackiej pamięci”.


Dokumenty z tek Jana Glinki 1734-1768, nr z. 476, sygn. 1. Przywilej nadania praw miejskich Białemustokowi przez Augusta III w Warszawie 1 lutego 1749 r. (wypis z ksiąg grodzkich brańskich, kopia uwierzytelniona). Zarządzenie Jana Klemensa Branickiego dla władz miejskich białostockich w sprawie gromadzenia drzewa na reperację domów. Dokument wystawiony 10 lutego 1742 r., zagospodarowania nieużytków, dokument wystawiony 17 lipca 1746 r. Przed II wojną światową ww. materiały stanowiły własność archiwum miejskiego w Białymstoku, skąd wypożyczył je Jan Glinka. Łącznie z całą spuścizną po J. Glince, tzw. Teki Glinki, znalazły się one w zbiorach Ośrodka Dokumentacji Zabytków w Warszawie. Decyzją Ośrodka ww. materiały aktowe w 1976 r. trafiły do Wojewódzkiego Archiwum Państwowego w Białymstoku.



Twórcy

Twórczość sylwiczna poddana analizie współczesnego badacza w dominującej liczbie przypadków pozostaje anonimowa. Wśród przyczyn tego stanu rzeczy można wskazać m.in. na fakt częstego uszkodzenia mechanicznego, niekiedy świadomego, pierwszych kart tekstu, zawierających noty proweniencyjne lub choćby tylko podpisy kolejnych właścicieli. Poza tym, autor rękopiśmiennego kodeksu, tworzył w bliskim kręgu rodzinnym, towarzyskim czy sąsiedzkim. A zatem jego dzieło, nie wymagało specjalnej promocji. Jego zawartość jednak stanowi prawdziwą kopalnię wiedzy o autorze. Twórca Sylwy pozostawał anonimowy, gdyż charakter jego dzieła związany z codziennymi czynnościami gospodarskimi bądź ze sferą otium –„niepróżnującego próżnowania” nakazywał raczej, by przypomnieć fraszkę Jana Andrzeja Morsztyna, siedzieć książce w domu niż zabiegać o drukarską oliwę.
Spośród 66 osób - twórców bądź kontynuatorów tzw. sylw imiennych, ksiąg, których autorów udało się zidentyfikować jedynie w czterech przypadkach możemy mówić o twórcach-literatach, osobach, dla których zapiski w notatniku stanowiły jeden z fragmentów literackiej aktywności. Nie oznacza to jednak, że twórcy Sylwy zamknięci w wiejskim partykularzu nie oddziaływali na lokalne środowisko. Należeli do kręgu aktywnych uczestników życia publicznego. W 16 przypadkach mamy do czynienia z osobami piastującymi godność senatorską. Większość autorów ukończyła kolegia jezuickie bądź pijarskie.
Spośród rękopisów imiennych możemy wskazać na 10 przypadków dziedziczenia i kontynuacji księgi. Księga stanowiąca podręczne kompendium, wędrowała z właścicielem, stąd ustalenie miejsca powstawania Sylwy często nie jest możliwe. Wśród autorów odnajdujemy przedstawicieli m.in. Litwy, Małopolski, Wielkopolski, Mazowsza, Rusi, Podlasia, Podola. Można zatem stwierdzić, że księgi rękopiśmienne typu silva rerum powstawały na całym obszarze Rzeczypospolitej.

Rękopiśmienna księga, tzw. silva rerum sporządzona w latach 1762-1771 - strona tytułowa Strona tytułowa księgi z klasycystyczną winietą oraz stemplem zbiorów Wincentego Łosia oraz karta z portretem właściciela księgi – rysunek piórkiem, z podpisem: Feliks Antoni Łoś, kasztelanic lwowski, starosta wiszneński, generał wojsk koronnych, asesor sądów królewskich, kawaler Orderu Św. Stanisława. http://dziedzictwo.polska.pl/katalog/skarb,Rekopismienna_ksiega_tzw_silva_rerum_sporzadzona_w_latach_1762-1771__strona_tytulowa,pid,189047,gid,189045,cid,2437.htm


Twórcy rękopisów sylwicznych z końca XVII i z XVIII wieku

1. Bujnicki Piotr
2. Chłusowicz Andrzej Alojzy
3. Chłusowicz Kazimierz Leon
4. Chłusowicz Leon Jan
5. Daneyko Michał
6. Dembiński Stanisław
7. Dobiński Antoni
8. Dobiński Krzysztof
9. Działyński Augustyn
10. Działszynski Marcin
11. Godlewski Stanisław
12. Grabski Jan Kazimierz
13. Hołodyńscy (m. In. Elżbieta z Hołodyńskich Kruszyńska)
14. Horbacki Stanisław
14. Jabłonowski Jan Stanisław
15. Jabłonowski Jędrzej
16. Jeleński Konstanty
17. Kępski Adam
18. Komierowski Józef
19. Korsak Ludwik
20. Kossakowski Jan Nepomucen
21. Kostrowicki Samuel
22. Kruszyński Stanisław Kazimierz
23. Kuropatnicki Ewaryst
24. Legowicz Józef
25. Łasicki Aleksander
26. Łopaciński Stanisław
27. Łubieński Władysław
28. Małachowski Piotr
29. Matuszewicz Jan Tadeusz
30. Mieczyński Józef
31. Niesiołowski Kazimierz
32. Ogrodzik Jacek
33. Poczobut Oblanicki Dominik
34. Potoccy
35. Przyjemski Ignacy
36. Pułaski Frańciszek
37. Radziwiłł Michał Kazimierz
38. Rzewuski Stanisław
39. Rzewuski Stanisław Mateusz
40. Rzewuski Wacław
41. Sapieha Antoni Kazimierz
42. Sapieha Jan Fryderyk
43. Sapieha Kazimierz
44. Sierakowski Jan
45. Sobolewski Teodor
46. Strawiński Florian Brunon
47. Szyrma Franciszek
48. Szyrma Grzegorz
49. Szyszka Ignacy
50. Święcicki Ignacy Celestyn
51. Wolski Walenty
52. Wołodkowicz Melchior
53. Woyskowicz Jan Szantyr
54. Zamoyski Marcin
55. Zamoyski Tomasz
56. Zawisz Krzysztof
57. Żychliński Adam


Sylwy mieszczańskie

O ile spisywanie księgi domowej, wypełnianie jej ciekawostkami, wydarzeniami z życia rodzinnego było zjawiskiem naturalnym w środowisku szlacheckim, o tyle w środowisku mieszczańskim występuje ono znacznie rzadziej. Bowiem warstwa prywatna ustępowała miejsca warstwie publicznej, księga miejska lub kronika trafiały ostatecznie do archiwum czy biblioteki rady a nie do domowej kolekcji. W większym stopniu prywatne zainteresowania mieszczan odnaleźć możemy w grupie miscellaneów powstałych w kręgach profesorów gimnazjów akademickich na terenie Prus Królewskich. Notatki takie stanowią jednak bardziej przykład barokowego erudycjonizmu i kolekcjonerstwa, niż dowód zapisu osobistych wrażeń, czy potrzeby utrwalenia wydarzeń z życia rodzinnego. Różnią się od szlacheckich sylw przede wszystkim treścią. Zamiast facecji, porad medycznych, enumeracji narodzin potomków, notowania urodzajów czy zaraz niszczących plony, zmian pogodowych, wizyt gości, odnajdziemy w nich głównie zastaw kopii dokumentów, listów, notatek, związanych z działalnością zawodową a nie z życiem prywatnym. Przykładem może być notatnik gdańskiego mieszczanina Michała Hancke, spisywany w latach 1629-1644. Jest to zbiór ogólnych informacji, który świadczy o słabym rozwoju indywidualizmu intelektualnego ówczesnego mieszczanina. Na przestrzeni drugiej poł. XVII stulecia powstawała księga domowa lwowskich mieszczan Wilczków. Przedstawiciele tej patrycjuszowskiej od czasów średniowiecza rodziny spisywali w latach 1640-1714 wydarzenia z życia rodzinnego, a także istotne fakty z historii Lwowa i Rzeczypospolitej. Zapisy rodzinne Wilczków przypominają Sylwy szlacheckie. Podobnie jak w księgach dworku szlacheckiego przebija przez nie troska o utrwalenie imienia własnego rodu, o kontynuację zapisów. Uderza też świadomość polityczna.

Wykaz sędziów Trybunału Koronnego Lubelskiego z 1762 r.
W 1762 r. Łoś został sędzią Trybunału Koronnego Lubelskiego, najwyższego sądu szlacheckiego. W księdze oprócz prezentowanego wykazu wpisano diariusz orzeczeń i wyroków zapadłych na tej sesji Trybunału oraz ich treść, a także okolicznościowe mowy, w tym i drukowane (głównie ss. 71-163). Wpisy te stanowią dowód poważnego podejścia Łosia do obowiązków publicznych oraz dążenia do upamiętnienia swoich poczynań, a ze względu na szczątkowe zachowanie się akt Trybunału – są również cennym źródłem historycznym.

http://dziedzictwo.polska.pl/katalog/skarb,Wykaz_sedziow_Trybunalu_Koronnego_Lubelskiego_z_1762_r_ilustracja_1,pid,189054,gid,189045,cid,2437.htm


Sylwy kobiece

Joanna Partyka portretując staropolskie „żony wyćwiczone”, a zarazem kobiety samodzielne, znające sztukę czytania i pisania, podkreślała iż Polki rzadko chwytały za pióro z powodu braku odpowiedniego wykształcenia, ogromu obowiązków domowych, a przede wszystkim z dominującego schematu oczekiwań społecznych, wtłaczającego je w role żon i gospodyń1. Jakub Kazimierz Haur w swym poradniku gospodarskim uważał kobiety za szczególnie podatne na wpływy mody, a co za tym idzie na zgubny wpływ literatury świeckiej. Otium kobiet - to w ujęciu Haura to marnotrawienie czasu na gry w karty i czytanie bezwartościowych książek. W jego mniemaniu kobiety oddające się takiej lekturze oddalały się od prawdziwych wartości chrześcijańskich. Ciekawą ewolucję poglądów na kwestię czytelnictwa kobiet obserwujemy w kolejnych tomach „Nowych Aten” Benedykta Chmielowskiego. W przedmowie tomu pierwszego określając grupę potencjalnych czytelników wyklucza kobiety: „Jednym damom jako też literatom się nie przysłużę, bo nie panieński sejmik, nie romanse, nie żywoty albo przykłady piszę”2. Poprawę sytuacji odnotował w drugiej połowie XVIII wieku Hugo Kołłątaj w swym publicystycznym traktacie o edukacji. Podkreślał nie tylko kobiecą umiejętność doboru lektury, ale także i umiejętności pisarskie.
W osiemnastowiecznych leksykonach uczonych – literatów Jana Daniela Janockiego kobiety stanowią niewielki procent. Polonia literata nos tri temporis z 1755 r. notuje 7 nazwisk (Zofia Gałecka, Elżbieta Kowalska, Antonina Niemirzycowa, Maria Ogińska, Angela Zaleska, Aleksandra Załuska i Teresa Załuska). Daje to 3,5 % uczony zarejestrowanych przez Janockiego. Pięć lat później w nowej wersji słownika biograficznego Saksończyk odnotował jedynie trzy kobiety (Elżbieta Drużbacka, Antonina Niemirzycowa, Teresa Załuska)
W twórczości kobiet ceniono bardziej talent i delikatność wiersza niż wykształcenie i erudycję. Twórczość kobieca rzadko wdzierała się na literacki Parnas, zwłaszcza ta spod znaku muzy domowej. Zachowane do dzisiaj nieliczne sylwy kobiece dowodzą jednak, iż świat malowany białogłowskimi notatkami jawił się nie mniej barwnie niż świat męskiej wojny i polityki. Spisywany na przełomie XVII i XVIII stulecia kodeks cześnikowej Racławskiej to niewielki raptularz, w którym nieznana z imienia szlachcianka zapisywała wydarzenia godne pamięci. Czytamy tu o sukcesach i porażkach gospodarskich, zakupach inwentarza, stratach w wyniku ciężkiej zimy. Sylwa cześnikowej zawierała, poza prozą życia codziennego, prozę miłosną. Obok gospodarskich zapisków pojawiają się noty o treści miłosnej sporządzane w wolnej chwili:

Serdeczna pociecho słodkich ust twoje strzały
Serce me zraniło miłość okowały
Już giną prawie w tęskliwej sprawie
Serce umiera, miłość naciera............

Sylwy pozostawione przez Teresę z Bielińskich Działynską - początkowo były to zapisy rachunkowe, potem rejestrowane tam były dzieci, potem wnuki. Dzięki temu księga rachunków stała się ważnym świadectwem tradycji rodowej.
Z czasów stanisławowskich pochodzi zbiór kopiariuszy tworzonych przez Ludwikę Chodkiewiczową. Córka Wacława Rzewuskiego, żona Jana Mikołaja Chodkiewicza pozostawiła ciekawe świadectwo zainteresowań politycznych i literackich. W kolejnych tomach odnajdujemy ślady zainteresowania sprawami publicznymi takimi jak: bezkrólewie, elekcja z 1764 r., Konfederacja barska. Opisywała listy, manifesty, mowy, jak i wiersze komentujące bieżące wydarzenia polityczne.

Rodzaj zapisów sylwicznych odzwierciedlał pozycję społeczną kobiety. Sylwy kobiece dostarczają całego bogactwa tekstów odzwierciedlających różne postawy, zainteresowanie i osobowości. Trudno byłoby się zgodzić z dość jednostronną opinią, iż ,,w kobiecych sylwach dominuje codzienność, ograniczona kręgiem szafy, kuchni i obory, zamknięta w przepisach kulinarnych, smażonych ulepkach z fiołkami, plastrach na disenteryja, komorze pełnej orientalnych przypraw, regestrach sukien i powinności wobec zatrudnianej służby’’3.

Pojęcie sylwiczności wykorzystywane jest ostatnio coraz częściej, jako kategoria opisu kultury sarmackiej. Badacze dostrzegają, bowiem podobieństwo pomiędzy silva rerum a drukowanymi dziełami historycznymi. Sylwy odzwierciedlały pewien typ zainteresowań i potrzeb szlacheckich. Księga dostarczała wzorów, przykładów parenetycznych umacniających tradycyjny system wartości. Sylwa gromadząc egzempla historyczne, wiadomości o świecie stawała się skarbnicą wiedzy przeciętnego szlachcica. Określała jego horyzonty myślowe, utrwalając system tradycyjnych przekonań. Obok tekstów umacniających formacje sarmacką, odzwierciedlają obowiązujący system przekonań, kulturę polityczną. Gromadzenie aktów, wystąpień, przemówień czy innych dokumentów zabezpieczało je przed rozproszeniem i stanowiło gotowe wzory. Zawartość księgi określała również potrzeba gromadzenia informacji pożytecznych w życiu codziennym, w działalności gospodarskiej. Kłopoty z podagrą, dolegliwości żołądkowe, ból głowy musiały stanowić częsty problem skoro tak dużo spotykamy metod ich leczenia. Konkretnym przepisom, korzystającym z doświadczeń medycyny naturalnej towarzyszyła wiara w moc szczególnych przedmiotów, amuletów, proszków, wiara w panaceum. Przed chorobami jak i nieszczęściami chroniły zaklęcia oraz wiedza o dniach feralnych. Sacrum łączyło się z profanum. Obok zaklęć pojawiały się modlitwy, suplikacje do patronów, do Matki Boskiej czy Chrystusa. Jest to charakterystyczny rys oddający cechy powierzchownej religijności epoki. Brak głębszej refleksyjności religijnej nie oznaczał jedna braku religii w życiu przeciętnego szlachcica. W prawie każdej domowej biblioteczce dominowała literatura dewocyjna. Rękopiśmienne księgi silva rerum odczytywane w perspektywie antropologicznej stanowią tzw. eko-dokumenty ludzi danej epoki. Zebrane i zapisane teksty odtwarzają świat subiektywnych doznań osoby piszącej, jej potrzeby i zainteresowania. Dzięki tym księgom możemy bliżej przyjrzeć się życiu sarmatów, ich codziennym zmaganiom czy troskom. Znamy ich światopogląd, wierzenia. Gdyby nie księgi sylwiczne nasza dzisiejsza wiedza dotycząca tamtych czasów byłaby nieporównywalnie mniejsza.

Przypisy:
1) J. Partyka , Żony wyćwiczone. Szesnasto- i siedemnastowieczne domowe pisarki, [w:]Pisarki polskie epok dawnych, pod red. K. Stasiewicz, Olsztyn 1998, s. 43.
2) B. Chmielowski, Nowe Ateny, t. 1
3) B. Popiołek, Kobiecy świat w czasach Augusta II. Studia nad mentalnością kobiet z kręgów szlacheckich, Kraków 2003, s. 22.

Bibliografia:
1) Stanisław Roszak, Archiwa sarmackiej pamięci, Funkcje i znaczenie rękopiśmiennych ksiąg silva rerum w kulturze Rzeczypospolitej XVIII wieku, Toruń 2004, s. 104-116.

Zastawa stołowa Sarmaty

Naczynia

„(...) Po niektórych zaś dworach, niezbyt wykwintnych lub mniej dostatnich (...) na pośrodek stołu, gdzie mieścić się miały dystyngowane osoby, kładziono łyżki srebrne i talerze takież albo za wprowadzoną modą farfurowe lub porcelanowe (...). Stoły zastawiano wilekimi misami, które u wielkich panów były srebrne, u mniejszych prócz wazów i serwisów, talerze także podług pana srebrne lub cynowe.”

„Oprócz zwyczajnych naczyń do trunków: kieliszków, kielichów, szklanek i pucharów, po domach gdzie lubiano zapijać, mieli osobliwe inne do samego piwa (...)”

„Trunki wielkim panom były zwyczajne: rano herbatę, czasem z mlekiem, czasem bez mleka, zawsze z cukrem, (...) Gdy zaś nastała kawa (...)dawano ją naprzód z rana z mlekiem, po której pijano wódkę, a herbatę, jako sprawującą suchoty i ozięiającą żołądek, w cale zarzucono (...)”

„...cztery małe naczynia srebrne, solniczkami z polska, salserkami z francuska zwane, dwie z solą, dwie z pieprzem, aby sobie każdy doprawił potrawy do swego gustu (...)”

Bibliografia:

1) Maria Lemnis, Henryk Vitry, „W staropolskiej kuchni i przy polskim stole” ,Interpress, Warszawa 1986

sobota, 14 marca 2009

Obyczaje sarmackie

Obyczaje sarmackie, czyli gość w dom, Bóg w dom.

Polski szlachcic nie lubił samotności, więc gdy tylko na dworze pojawili się goście, było to dla całego domu radosnym wydarzeniem i urozmaiceniem dość monotonnie upływających dni. Dla spodziewanych gości gospodarz gotów był wyciągnąć ze spiżarni najprzeróżniejsze smakołyki.

Jadą goście

Przyjaźnie zawierano wśród równej sobie szlachty łatwo i szybko, często już po kilku powitalnych kielichach, będących wstępem do uciech stołu, przygotowanych pod nadzorem pani domu. Kucharze bowiem byli jedynie na bogatych magnackich dworach, gdzie i uczty miały charakter bardziej urzędowy, a nie tak kameralny jak na folwarkach. Stare szlacheckie przysłowie mówi - „Siedem - biesiada, dziewięciu - zwada”. A inne dodawało - „W dużej kupie się bić, a w małej jeść”. Co do gości, to zdarzały się nieraz indywidua, żerujące na szlacheckiej gościnności, przedłużające wizytę w nieskończoność i wyruszające w nowe odwiedziny po opróżnieniu piwnicy gospodarza. Mimo więc przysłowiowej polskiej gościnności, krążyły na temat uciążliwych gości gorzkie porzekadła; „Gość i ryba na trzeci dzień cuchną”. Do stołu zapraszano chętnie miejscowego proboszcza, który święcił potrawy i prowadził modlitwę przed jedzeniem.

Ciekawie przyjmowano w domach gościa jakim był zakochany młodzieniec. Młody człowiek przyjeżdżający do domu swej wybranki z zamiarem oświadczenia się jej, częstowany był obiadem. Gdy rodzicom młodzieniec nie przypadł do gustu odmawiano mu niekoniecznie słowami. Gdy podano w talerzu „czarną polewkę”, lub gdy w grochówce ogonki świńskie leżały oznaczało to „odpalenie konkurenta”, jeśli ogonki sterczały wesoło - zgodę. Po podaniu takiej zupy konkurent zwykle żegnał się i odjeżdżał.

Konwersacja

Przy stole W konwersacji panowie szlachta nie byli mistrzami, ale potrafili doskonale, godzinami opowiadać o swoich wyczynach wojennych, wyprawach łowieckich i komentować swoje i gości drzewa genealogiczne. Często opowieści te były podwójnie koloryzowane, a to przez alkohol, który tym opowieściom towarzyszył. Z czasem szlachta przyswoili sobie sztukę konwersacji, często okraszoną ciętym dowcipem sytuacyjnym. I tak np. podczas uroczystości weselnych kanclerza Wielkopolskiego z siostrą żony Jana III Sobieskiego, Ludwiką Marianną d’Arquien (1678) - wojewoda Jabłonowski przekazując pannę młodą oblubieńcowi, wygłosił bardzo długą orację, komentują szeroko symbolikę jej herbu (trzy młotki, trzy jelenie i trzy lilie), podkreślając przy tym iż „wywodzi się z szesnastu królów francuskich”. Wówczas w imieniu pana młodego opowiedział się hetman Sieniawski jednym, ale jakże jędrnym zdaniem:

„Herbów nie wywodzę, tylko przyznawam, że herbowy koń IMCi Pana Młodego będzie się umiał paść na tych liliach”

Po takim niezłośliwie wypowiedzianym zdaniu wszyscy ze śmiechem zasiedli do bogato zastawionych stołów. Nie darmo mawiano w dawnej Polsce, że „dobry żart, tynfa wart”.

Picie

Pijaństwo W Polsce najpopularniejszym trunkiem, a jednocześnie najtańszym, było piwo. Zawsze dostrzegano jego zalety, mimo że wielokrotnie odchodzono od niego na rzecz innych trunków - miodu, gorzałki i wina. Na smak piwa ma wpływ nie tylko chmiel z jakiego jest wyrabiane, ale również woda i dodatki. Tak więc w każdym regionie piwo miało swój jedyny, niepowtarzalny smak. Dosyć chętnie pijano w XVII w. miód pitny, jednak podawany był on najczęściej na stołach większych uczt, częściej do momentu pojawienia się wina.

Pod koniec XVI w. powoli odchodzono od lekkiego piwa na rzecz gorzałki pędzonej w alembikach, domowym sposobem. Podobno znano około 200 różnych odmian gorzałki polskiej, a pili ją wszyscy - magnaci, nadużywał jej elektor saski i król Polski August II Mocny, a nawet panie w tajemnicy przed mężami.

Dopiero pod koniec XVIII w. do polski nadeszła fala picia wina sprowadzanego zza granicy. Za królów Sasów dwór królewski świecił pod tym względem najgorszym przykładem. Kasztelan Borejko, który był przykładem szlacheckiej gościnności, szczodrobliwości i pobożności, pijał z klerem. Zapraszał do swych komnat zastawionych trunkami i jadłem wszelakim po kilku zakonników z różnych klasztorów, po czym zamykał komnatę i mówił, że teraz są klasztorem zamkniętym, rano dzwoniono na mszę, potem na posiłki, a gdy już wszyscy padli - na silentium. Jedynie ksiądz odprawiający rano msze pił do 2 w nocy. Taka biesiada trwała od 3 do 5 dni i wtedy zakonnicy rozjeżdżali się do swoich klasztorów.

Zupełnie inaczej niż w domach szlacheckich wyglądały uczty magnackie, gdzie jakość zamieniała się w ilość nie tylko pod względem dań podanych na stole, ale i sproszonych gości. Głównym celem takich uczt było wypicie jak największej ilości alkoholu, do momentu zwalenia się pod stół.

Warto wspomnieć o winnicach, o których czytać można w opisie pochodzącym z Krakowa z XII w. „jest on miastem pięknym i wielkim o wielu domach i mieszkańcach, targach, winnicach i ogrodach”. Jednak mroźne zimy bardziej sprzyjały importowi win, niż uprawie winorośli, więc uprawy zaprzestano. Nasz kronikarz Rej nie jest jednak przychylny temu trunkowi, a za prawdziwego przyjaciela uznaje polskie piwo.

Stół

Stół Luksus polskich zastaw stołowych ma swoje bardzo dawne tradycje, sięgające uczty u Bolesława Chrobrego. Zastawy były według tanu złote i srebrne, cynowe, drewniane, potem również porcelanowe i fajansowe. Zastawy stołowa miej zamożnych gospodarzy nazywano menazikami.

Stół najczęściej ustawiony był na kształt podkowy. Przykrywano je białymi obrusami adamaszkowymi sprowadzanymi z Holandii i Kolonii, zdobiono kwiatami, często polnymi układając je nie wysoko, ale w poziomej linii wzdłuż stołu. W magnackich domach półmisków nie stawiano bezpośrednio na obrusie ale na tzw. prawdach, czyli tacach metalowych. Przed każdym gościem kładziono talerz z małą serwetka zakrywająca chleb i łyżkę. Noży i widelców, a niekiedy i łyżek nie podawano, ale każdy przynosił je ze sobą.

O sztućcach polskich można by wiele pisać. Łyżki noszono ze sobą za pasem lub w cholewie buta. Złote lub srebrne łyżki grawerowane były na końcach w żartobliwe sentencje i herb właściciela. Widelce pojawiły się na polskich stołach wcześniej niż we Francji i w XVII w. były już w powszechnym używaniu. Jeśli nie było przy stole widelca, a tego wcześniej nie noszono przy sobie, był zwyczaj jedzenia palcami, co nikogo nie gorszyło i do dziś gorszyć nie powinno, gdyż zwyczaj ten uchował się w Polsce aż do XVII w. we wszystkich krajach Europy z wyjątkiem Włoch. Nożenek, tak zwano dzisiejszy nóż, używano w Polsce stosunkowo szybko, bo już XVII w. Wtedy to zaczęto je nosić ze sobą w futerale wraz z widelcem. Często sztućce oprawiano w kość słoniową, bursztyn, lub zdobiono szlachetnymi kamieniami.

Kiedy Kuchnię polską podbili Francuzy kucharze, wiele na stole się zaczęło zmieniać. Zaczęto odchodzić od ilości jedzenia na rzecz jej jakości, nie wszyscy mogli sie jednak do tego zwyczaju przyzwyczaić. Jędrzej Kitowicz napisał:

[...]Wyszły z mody wielkie półmiski i głębokie, nastały małe, okrągłe i płaskie; salaterki jeszcze mniejsze; misy nie służyły już więcej, tylko do sztuki mięsa i pieczeni albo ptastwa wielkiego, gęsi, indyka, głuszca. Byłoby grubiaństwem i obrzydzeniem, gdyby na jednę misę położono dwie pieczenie albo dwóch indyków; półmiski także nie były zawalone, ale tak tylko, żeby potrawa samo dno zajmowała, przeto jeden kapłon, jedna kura, para kurcząt lub para kuropatw dosyć była na półmisek każdy z osobna, mając to za jakąś pewność, że wielkość potrawy psuje do niej apetyt. Nie uważano za tym, choć się tej i owej potrawy nie każdemu dostało, gdy natomiast liczba potraw, do sześćdziesięciu i więcej na jedno danie stawiana, nadgradzała szczupłość onych; a do tego gdy rosoły, zupy, sztuka mięsa i pieczenia w tej obfitości były zastawiane, żeby się z nich każdemu choć po trosze dostało. Moda też wprowadzona razem z nowymi potrawami ostrzegała gości, ażeby się nie bardzo potrawami obkładali, kosztując bardziej tej i owej po trosze niżeli jedząc, chociaż drugi, dobry mający apetyt, dla tej mody wstał głodny od stołu, co się najwięcej wstydliwej białej pici i galantom francuskim przytrafiało.[...]

Różne zwyczaje biesiadne

Rodzinne czytanie W szlacheckich dworach zwyczajem było przed wieczerzą obmywanie rąk. Do każdego z gości podchodzili wtedy słudzy i podstawiali miednicę z woda, a potem ręcznik do wytarcia.

W niektórych domach każdy gość przyprowadzał ze sobą na ucztę co najmniej jednego sługę, który stał za jego krzesłem i obsługiwał go. Tam gdzie goście nie mieli swych sług, przysługiwał im sługa gospodarza.

Do stołu zasiadano zazwyczaj z nakrytą głową, a odkrywano ją wówczas gdy nakrycie zdjął gospodarz domu, dostojny gość lub ten kto jako pierwszy wznosił toast.Wówczas wszyscy zdejmowali czapki do toastu. Jeden z rymopisów mówi:

"Gospodarz u stołu takie prawo daje:
Kto pije, czapki rusza, a pijąc powstaje".

"Pełny" czyli toast, jako pierwszy wznosił gospodarz lub szanowany gość. Wznoszony był mniej więcej w połowie uczty, gdy zjedzony był już pierwszy posiłek. Puchar pierwszego toastu przechodził z rąk do rąk i pił z niego każdy, a gdy brakowało w nim napitku dolewany był do momentu, aż każdy biesiadnik wypił, a kielich wrócił do wznoszącego. Następne toasty sypały się jak z rękawa. Był też zwyczaj, że każdy toast wznosił gospodarz z innego kielicha, mając przed sobą całą ich kolekcję.

Toast często wraz z gospodarzem wznosiła gospodyni, która jednak nie piła z kielicha, ale dotknąwszy go jedynie ustami podawała gościowi, którego chciała uraczyć. Tak samo też robiła gdy wznoszono kielich na jej cześć.

Niektórzy goście w zwyczaju mieli tłuczenie kielicha za siebie, lub o swoją głowę, na znak, że już nikt nie godzien pić z niego w przyszłości. Zwyczaj tłuczenia kielicha z którego piła szanowana lub kochana osoba utrzymał się jeszcze długo do połowy XVIII w.

W ciągu bankietu przed wzniesieniem toastu, nie pito wina ale piwo w wielkich szklanicach, do którego wrzucano grzanki z chleba maczane w oliwie.

Był też zwyczaj obdarowywania gości prezentami, wystarczyło, że gościowi podobał się jakiś mebel, broń czy nawet koń - otrzymywał je natychmiast w darze, a pochwałę traktowano jako przymówkę o prezent.

Kobiety podczas wielkich bankietów zasiadały przy osobnym, albo żędem obok siebie przy wspólnym stole. W huczniejszych bankietach kobiety nie brały udziału, ale wtedy zapewne brakowało biesiadnikom ich towarzystwa, ponieważ jak pisze Kochanowski:

"Sól, wino, dobra wola, bankietów omasta,
Przydaj czwartą, pozwolę, niechaj będzie niewiasta."

Święta

Do wieczerzy wigilijnej siadano po zapadnięciu zmroku, z chwilą ukazania się na niebie pierwszej gwiazdy, której wzejścia oczekiwały głównie dzieci. Wieczerzę zaczynano od dzielenia się opłatkiem i składania życzeń. Na stole wigilijnym, który był jeszcze tego dnia stołem postnym stały potrawy przyrządzone na oleju roślinnym lub maśle. W co zamożniejszych domach wieczerza składała się z dwunastu potraw od liczby apostołów. Podawano zatem danie rybne; barszcz z uszkami, zupę grzybową, czasem migdałową; staropolski groch z kapustą; potrawy z grzybów suszonych; kompot z suszonych owoców; kutię i ciasta - pierniki i makowce.

Epilogiem świąt były zapusty, zwane też karnawałem. Wtedy to na stołach panował największy przepych z całego roku. Nie było wówczas zapustnych specjałów, jedzono wszystko, a dominowały potrawy tłuste, np. „polski bigos”, faworki i pączki.

Największym jednak świętem kulinarnym była Wielkanoc. Poprzedzał go Wielki Post, którego przestrzegano najbardziej w warstwie chłopskiej. Jedzono wówczas kaszę, kapustę, śledzie, ziemniaki okraszone olejem. Najprzykładniej pościli Mazurzy którzy nie używali podczas postu ani masła ani mleka. W magnackich dworkach poszczono jadając potrawy rybne okraszone tłusto i w bynajmniej nie postnych ilościach. Tam też post nie kolidował z piciem alkoholu. W Wielki Piątek młodzież dworska i miejska urządzała „pogrzeb żuru i śledzia”. Gar żuru tłuczono, a śledzia wieszano na gałęzi za karę, że panował nad mięsem przez sześć tygodni. W Wielką Sobotę noszono do kościoła święconkę składająca się z malowanych jaj, soli i chleba, którą potem kładziono na świątecznym stole. Ucztę rozpoczynano dzieląc się święconym jajem ugotowanym na twardo. Na świątecznym stole oprócz święconki stały przeróżne potrawy w ogromnej ilości. Były tam min. szynki, kiełbasy, salcesony, ryby w galarecie, pieczony prosiak i wielkanocne ciasta - mazurki, torty, przekładańce i słynne „staropolskie baby”.


Bibliografia:

1) Maria Lemnis, Henryk Vitry, "W staropolskiej kuchni i przy polskim stole", Interpress, Warszawa 1986

Filmy

Wybrałyśmy dla Was, drodzy Internauci kilka filmów, które przybliżą Wam kulturę sarmacką i wizerunek szlachcica-Sarmaty. Zapraszamy do oglądania :)













Obraz sarmatyzmu w utworach Wacława Potockiego

Wacław Potocki
http://www.klubgorliczan.pl/slawne_postacie/potocki_waclaw.jpg







Wacław Potocki to jeden z najwybitniejszych i najbardziej płodnych pisarzy polskiego Baroku. Nazywany poetą samotnym, większość życia spędził w rodzinnym majątku, gdzie oddawał się pisarstwu naznaczonemu krytyką szlacheckiego społeczeństwa siedemnastowiecznej Polski.


„Nierządem Polska stoi”

Nierządem, powiedział ktoś dawno, Polska stoi;
Gdyby dziś pojźrał z grobu po ojczyźnie swojej,
Zawołałby co garła: Wracam znowu, skądem,
Żebym tak srogim z Polską nie ginął nierządem!
Co rok to nowe prawa i konstytucyje,
Ale właśnie w tej wadze jako minucyje:
Póty leżą na stole, póty nam się zdadzą,
Póki astrologowie inszych nie wydadzą,
Dalej w kąt albo małym dzieciom dla zabawy —
Założyłby naszymi Sukiennice prawy.
Nikt nie słucha, żaden się nie ogląda na nie,
Szlachta tylko uboga i biedni ziemianie,
Którzy się na dziesiątej opierają części,
I to ledwie, tak inszy stan Polskę zagęści.
Mądry, możny albo kto dostąpił honoru,
Księstwa, grabstwa — ten wolen; niechajże poboru
Szlachcic który nie odda — zaraz mu po szląsku
Pozwy, egzekucyje ślą na onym kąsku,
Że niejeden, niestetyż, z serdecznym dziś płaczem
Z dziatkami cudze kąty pociera tuła

„Nierządem Polska stoi” – jest to utwór wymierzony przeciwko bałaganowi prawnemu, uciskowi biedniejszej szlachty i niesprawiedliwości. Utwór przedstawia sytuację polityczną w Polsce w okresie demokracji szlacheckiej. Ukazuje zgubne rządy arystokracji, które prowadzą do osłabienia państwa oraz dysproporcje pomiędzy różnymi grupami społecznymi (nierówność władzy- przewaga magnaterii nad szlachtą). Próbka publicystyki w poezji. Na początek drastyczne przypuszczenie: gdyby nieboszczyk z grobu na ojczyznę spojrzał, przerażony wróciłby w grobową czeluść. Aż tak źle się dzieje: prawo wciąż się zmienia, nikt go zresztą nie słucha. Możni wyzyskują biednych i mają prawo mają za sobą. Tak to - nierządem Polska stoi.


„Zbytki polskie”

O czymże Polska myśli i we dnie, i w nocy?
Żeby sześć zaprzęgano koni do karocy;
Żeby srebrem pachołków od głowy do stopy,
Sługi odziać koralem, burkatelą stropy;
Żeby na paniej perły albo dyjamenty,
A po służbach złociste świeciły się sprzęty;
Żeby pyszny aksamit puszyły sobole,
Żeby im grały trąby, skrzypce i wijole;
Żeby po stołach w cukrze piramidy stały
I winem z suchych groznów wspienione kryształy.
Już ci niewiasty złotem trzewiki, niestoty,
Mężowie nim wszeteczne wyszywają boty,
Już perły, już kanaki noszą przy kontuszach;
Poczekawszy, będą je nosili na uszach.
Żeby w drodze karety, w domu drzwi barwiani
Strzegli z zapalonymi lontami dragani –
O tym szlachta, panowie, o tym myślą księża,
Choć się co rok w granicach swych ojczyzna zwęża,
Choć na borg umierają żołnierze niepłatni,
Choć na oczy widzą jej peryjod ostatni,
Że te wszystkie ich pompy, wszystkie ich splendece
Pogasną jako w wodzie utopione świece.

W wierszu tym Potocki wylicza największe polskie wady narodowe. Mówi, że Polacy potrafią jedynie myśleć o nieustannych zabawach, balach, rozrywkach, wygodach życiowych. Najważniejszymi celami w życiu szlachty stały się ładny i bogaty wygląd, obfitość jadła na stole i oczywiście spory zapas wina w piwnicy. Polacy szybko przejmują obce wzory, stąd modne staje się odziewanie sług w liberię, trzymanie w domu własnych dragonów czy też poruszanie się karocą, zaprzęgniętą w sześć koni. Tymczasem ojczyzna jest w niebezpieczeństwie, chyli się ku upadkowi, ciągle zwęża swe granice. Szlachty to jednak nie obchodzi, szlachta nie zdaje sobie sprawy, że wraz z upadkiem ojczyzny cały ich splendor runie i zgaśnie.

„Niechaj śpi pijany (Na tóż trzeci raz)”

Śpi świat, pijany winem, zmrużywszy oczy,
Nalewa babilońska swacha, czart go toczy.
Śpi świat rówien martwemu, opiwszy się, drzewu,
Winien z prasy Bożego na swe grzechy gniewu.
Diabeł na warcie, żeby nikt nie budził, stoi.
Grozi palcem z daleka, psów nawet popoi.
Najpierwej im toż wino postawiwszy w wiedrze,
Żeby spali, nie szczekał żaden na katedrze
Abo nie zrozumianym głosem. Chcieli pyska
Uchylić który, chleba po kawałku ciska.
Niechżeby który krzyknął, jako ogar w borze:
Heretyk? Zamurować na śmierć go w klasztorze
Abo ściąć, albo spalić! Tak smaczny sen światu
Przerywać? Niech paszczeki swej się sprawi katu!
Gdzie drudzy Syrenami przyśpiewują z lekka,
Przygrywają, żeby spał tym smaczniej, on szczeka.

W wierszu „Niechaj śpi pijany” metafora narkotyczno alkoholowego snu „śpi świat pijany winem”, służy ukazaniu zbiorowości biernie poddającej się działaniu sił zniszczenia i upadku. Potocki z upodobaniem opisuje szlacheckie życie i obyczaje. Umiłowaniu ziemskiego świata towarzyszą jednak wciąż krytycyzm moralisty i przenikliwość satyryka. Poeta niemiłosiernie drwi ze szlacheckich słabości, czasem zaś - jak w sławnym wierszu zdobywa się na niesłychanie sugestywną wizję głębokiego upadku ojczyzny. Potocki nie wierzy w godność i piękno człowieka - całą nadzieję pokłada zaś w jego rozumie. Tak jak poeci metafizyczni, widzi w człowieku istotę słabą, zagrożoną przez licznych wrogów. Rozum to jedyny obrońca ludzkiej fortecy. Dlatego największym przeciwnikiem człowieka jest w gruncie rzeczy głupota, której liczne przykłady dostrzegał poeta w sarmackim świecie.

„Kto mocniejszy, ten lepszy”

Temu nieborakowi wsi wzięły kaduki.”
„Czemuż to?” „Bo źle wierzył.” „Takowej nauki
W żadnym piśmiem nie czytał. On by, sam dla siebie,
Co najlepiej chciał wierzyć, żeby mógł być w niebie.”
„Z kościołem trzeba wierzyć, bez wszelkiego swaru.”
„Wżdyć wiara jest dar boży. A nuż tego daru
Temu nieborakowi nie chciał Bóg dać, to mu
Wioskę wziąć, to go wygnać na tułactwo z domu?
Niejedenże katolik nie wierzy z kościołem;
Czemuż mu wsi nie biorą z aryjany społem?”
„Każdy wierzy, co kościół, chyba że nie czyni,
To taki gorzej niźli aryjan przewini.
Przeczże ten nabożeństwa dla wsi nie odmienił?”
„Bo drożej, niżeli wieś, swoje wiarę cenił.
Na cóż mu ją wydzierać gwałtem chcą ci sędzię,
Kiedy on mocno ufa, że w niej zbawion będzie?
Toć już Bóg nie dla sądu, lecz przyjdzie dla kary,
Kiedy go uprzedzają, sądząc ludzie z wiary.
Jeśli jako o rozbój, albo insze brzydy,
O wiarę karzą, czemuż opuścili Żydy?”
„Bo się nam okupują.” „Pewnieć tymi, co są
W Polszcze pieniądzmi, inszych do Polskiej nie wniosą.
A kędyż sprawiedliwość za pieniądzmi chodzi?
Godne prawo nagany, ani się to godzi.”
„A o naszej co mówią aryjani wierze?”
„To, co my o ich, że w niej nieważne pacierze.
Czemuż my ich, nie oni z ojczyzny nas ruszą?
Wżdy szlachta, o równą się z nami wolność kuszą.”
„Bo nas więcej niźli ich.” „Już teraz pomału
Przychodzę do rozumu: lis ze lwem do działu.
Nie, żeby oni jaką zasłużyli winę,
Tylko że słabszy, przeto z nimi za drabinę.
Bać się, żebyśmy, karząc złą wiarę w ich zborze,
Bardziej nie utwierdzili tym sądem w errorze.
Rzadko kiedy gwałtowna rada dobra bywa,
Nie wadziło poczekać z tym plewidłem żniwa.
I kalwinić nie wierzą kościelnej nauki;
Czemuż na nich takiejże nie zażyjem sztuki?”
„I ci w Polszcze nie wieczni; skoro się przerzedzą,
Upewniam, że Angliją z Holendry nawiedzą.”


Wacław Potocki boleśnie przeżywa sprawę złego taktowania arian. Nie rozumie dlaczego rację ma ten kto jest silniejszy i ten kogo jest więcej. Potocki nie rozumie dlaczego represje polityczne i prawne dotykają arian. Wiersz ten stanowi krytykę i próbę przeciwstawienia się nietolerancji religijnej.


„Czuj, stary pies szczeka”

Stary pies – gospodarzu, czuj o sobie!- szczeka;
Dosypiasz-li, szkoda cię, ba, zginienie czeka:
Podkopują złodzieje, zbójcy na przemiany
Do komór, domu twego rozbierają ściany.
Porwi się, biały orle! Radź o sobie, Lachu!
Cnotę w przód, męstwo za nią postaw na szyldwachu.
Domowi, co gorsza, żeby cicho kradli,
Złodzieje i postronni zbójcy cię opadli.
Trudno ustrzec domowych, snadniej ich odprawić,
Gwałtownikom odważnie żelazem się stawić.
Jużeś pozbył pieniędzy, stróżów pogotowiu,
Nie mając im, czym odpłacić, przynajmniej o zdrowiu
I o swej czujności, którać była chlubą,
Pierwej nim pierze z ciebie do końca oskubą.
Chłopskiej przed laty kradzież natury przywarą,
Dlatego im szubienicę naznaczono karą,
Żeby widząc drugich swym straszyli widokiem,
Jako źle do komory cudzej chodzić mrokiem.
Panowie, urzędnicy, dla dobrego mienia,
Gorzej chłopów jęli się gryźć tego rzemienia,
Z pijawkami krwie, którą na ciężkie podatki
Kmiotek da, wysysając bezbożnie ostatki.
Chłop z głodu, ci na zbytki; chłop wisi za wołu,
Tym jeszcze kradzież płacą i grają do stołu,
Wynoszą ich, dziękując za chwalebne czyny.
Aż czart, choć nie kat, zepchnie do grobu z drabiny,
Skąd urwawszy, tysiąc lat wolałby tu kruki
Na szubieńcy, niż tam dzień paść piekielne suki.
Nie mająli przy sobie obwencyjej sporéj,
Za psa urzędy, za psa największe honory.
Nie miele młynarz mąki ani żyta na kosz
Nasypie, póki miarki nie weźmie. O, jakoż
Nikt Rzeczypospolitej usługi nie tyka,
Nikt województwa, póki miarki nie wytyka!
Kiedyć by jeszcze miarkę wprzód brali, niż zmielą,
Ale się na większą z nim połowicę dzielą.
Odpuśćcie, że i na was, patrząc jak przez szpary,
Pies, ojcowie duchowni, musi szczekać stary;
Przeszło mu lat siedmdziesiąt, zjadł zęby, osiwiał,
Nie żeby się stanowi świętemu sprzeciwiał.
I wyście młynarzami; niech nikt nie powtarza:
„Sami niosą mu ludzie, żeby kradł młynarza”.
A cóż wam po pieniądzach, co po wsiach tak siłu?
Nie tylko przed się, patrzcie, co się dzieje z tyłu:
Niszcząc ubogich ludzi, i szlachtę, i chłopy,
Wkrótce wam rzeka, wkrótce wyschną wam przykopy,
Że, coście miarką, weźmie to poganin worem,
Młyn spadnie. Tenże waszym ma być sukcesorem?(...)
Już kat gotowy czeka; gdy czas minie krótki,
Każdy nagrodę swojej odniesie robótki.
Darmo szczeka stary pies, to będzie miał zyskiem,
Że mu się wręcz abo też dostanie pociskiem.
Śpią wszyscy na obiedwie uszy jako w lesie,
Nikt nie wyńdzie, nie wyjźry; pies szczeka, wiatr niesie.
Darmo skomlą szczenięta po sejmikach młodsze,
Spowszednie to i w uszu gospodarskich zwiotsze.

Fraszka „Czuj! Stary pies szczeka” stanowi ilustrację sytuacji w kraju. A jest ona tragiczna! Podmiot liryczny zwraca się do szlachty, ostrzega ją przed dramatycznymi skutkami anarchii, egoizmu, okrucieństwa w stosunku do poddanych, życia nad stan, lekkomyślności, pieniactwa, braku dbałości o bezpieczeństwo kraju. „Stary pies” szczeka, chcąc obudzić śpiących, gdyż grozi im nieszczęście. Oto złodzieje i zdrajcy dobierają się do domu rodzinnego, często są to „złodzieje domowi”, dobrze znani, przed którymi najtrudniej się zabezpieczyć:
Domowi, co rzecz gorsza, żeby cicho kradli,
Złodzieje i postronni zbójcy cię opadli – czytamy we fraszce.
Osoba mówiąca w wierszu po kolei wymienia wszystkie winy szlachty i magnatów, które doprowadziły do obecnego stanu. Zmarnowali pieniądze, dzięki którym mogli utrzymać zaciężne wojsko. Dla przestrogi i nastraszenia innych wieszali chłopów za kradzież, chociaż sami okradają kmieciów wysysając bezbożne ostatki. W końcu szatan zepchnie szlachtę i magnatów na okropne męki do piekła.
Kolejny obraz to barwne zestawienie młynarza z panami. Młynarz, zanim zmiele żyto, bierze miarkę, a panowie żadnej niczego nie dadzą Rzeczypospolitej, zanim- jak młynarz-nie otrzymają sporej miarki. Takie postępowanie ojczyznę zrujnuje.
Pies szczeka również na duchownych, którzy niszczą ubogich ludzi. W końcu jednak zabraknie bogactw. To, co duchowni brali miarką, poganin zabierze wozem. Kat już gotowy do egzekucji. Na próżno szczeka stary pies. Jego głos tylko wiatr niesie, nikt nie chce go wysłuchać.
Groźny i ponury jest obraz Rzeczypospolitej, którą odpowiedzialni za jej los obywatele – szlachta, magnaci, duchowieństwo spychają w przepaść. Daremnie usiłuje „ja” liryczne wstrząsnąć sumieniami Spowszednie to i w uszu gospodarskich zwiotsze.
Fraszka „Czuj! Stary pies szczeka” są wyrazem głębokiej troski o los narodu i ojczyzny. Obraz tragicznego końca kraju, szarpanego przez jego obywateli będących u władzy, jest prawie kasandrycznym ostrzeżeniem.


„Pospolite ruszenie”

Dano znać do obozu od placowej straży,
Że nieprzyjaciel nocą na imprezę waży,
Że Kozacy strzelają często z samopałów,
Toż rotmistrz: „Doboszu, obudź ichmościów do wałów!
Niechaj każdy przy swoim zbrojno stawa koszu,
Nie mijajże żadnego namiotu, doboszu!”
A ten: „Wstawajcie, waszmość, czym prędzej, dla Boga,
Pan rotmistrz rozkazuje, bo już w polu trwoga”.
Aż jaki taki w swoim ozwie się namiecie:
„Kto widział ludzi budzić w pierwospy! Oszalał
Pan rotmistrz abo sobie gorzałki w czub nalał?
Niechże sam strzeże, jeśli tak dalece tchórzy,
A wolnej, równej szlachty sobie snem nie morzy.
Sprawi się w Proszowicach, za pomocą bożą,
Że braciej rozkazuje z chłopami na strożą!”
Widząc dobosz, że go nikt zgoła nie usłucha,
Poszedł i sam spać, nim kto strzepie mu kożucha.
I rotmistrz, towarzystwo kiedy się nie trwoży,
Zdjąwszy zbroję ze grzbieta, znowu się położy.


Ten wiersz również należy do literatury patriotycznej i odnosi się do otaczającej autora rzeczywistości. Bezosobowy podmiot liryczny relacjonuje zdarzenie, pozwalając wypowiedzieć się występującym w utworze bohaterom: rotmistrzowi, doboszowi i szlachcicowi. Z ich dialogu dowiadujemy się o zapatrzeniu w siebie Sarmatów, ich ignorancji w stosunku do praw oraz antypatriotycznej postawie. Oddanie głosu bohaterom utworu pozwala ukazać szlachtę w sposób prześmiewczy, ale i zgodny z rzeczywistością (wskazuje na to leksyka i sposób argumentowania budzonego szlachcica). Ponadto dialog stanowi potoczną, najprostszą formę przekazu. Najłatwiej jest go zrozumieć, dzięki czemu nabiera siły napiętnowanie słabości pospolitego ruszenia, zaniku wartości rycerskich i braku chęci do obrony granic Rzeczpospolitej. Pospolite ruszenie przedstawia zatem straszną przez swą groteskowość sytuację bitewną. Szlachta, powołując się na przywileje swojego stanu, nie reaguje na zagrożenie w postaci zbliżającego się ataku wojsk przeciwnika. Zamiast tego, ze względu na wczesną porę, śpi.


Bibliografia:

1) Anna Skoczek, Historia literatury polskiej. Barok. Kraków 1989
2) Jerzy Starnawski, W świecie barokowym, Warszawa 1999
3) Wacław Potocki, Ogród fraszek, Warszawa 1988


„Veto albo nie pozwalam”

„Powiadałem ci nieraz, miły bracie, że to
po polsku: nie pozwalam, po łacinie: veto.
Wiem. niechże wedle sensu swego kto przekłada,
to będzie z łacińskiego: vae, po polsku: biada.
Jakobys rzekł: biada to, gdy zły nie pozwala
na dobre i tym słówkiem ojczyznę rozwala.
Źle zażywasz, bękarcie, wolności sekretu,
powetujeć pokusa kiedyś tego wetu.”


Informacje na temat utworu:

„Veto albo nie pozwalam” to krótki wiersz pochodzący z „Moraliów”. Jest on bardzo dobrym przykładem poezji moralistycznej. Tytuł wiersza zapowiada rozważania nad przywilejem szlacheckim zwanym „liberum veto”, który pozwalał na zerwanie Sejmu przez jednego posła, który krzyknie „nie pozwalam” bądź „protestuję”. Było to jedno z najbardziej kontrowersyjnych praw i często podlegało krytyce. Obrona wolności państwa przeradzała się w obronę przywilejów stanowych( Polska była wówczas krajem, w którym szlachta cieszyła się największymi wobodami politycznymi). Konsekwencja tego było nadużywanie praw(w 1652 roku zerwany został pierwszy sejm na mocy słynnego prawa liberum veto) i niechęci do wszelkich reform państwa.


Bibliografia:

1) Czesław Hernas, Wacław Potocki, w: tegoż, Barok, pod red. K. Wyki, w serii: „Historia Literatury Polskiej”, Wyd. 4, PWN, Warszawa 1980.


„Wojna chocimska”
[mowa Chodkiewicza]

Wszyscy oczy i serca na jednego zgodnie
obrócą Chodkiewicza; tak sie zda, że młodnie;
że dzieła nieśmiertelne, których mu nie szczędzą
późne wieki, siwy włos ze skroni mu pędzą;
Mars z oczu, powaga mu sama bije z twarzy,
tak się w nim wielkość męstwa i swoboda parzy,
że mu szczere tryumfy może czytać z czoła.
Kogoż szukać, dla Boga? ciebie dzisia woła
ta wiekopomna praca, waleczny Karolu![...]
Ani mnie ust natura formowała z miodu,
ani tez tam oracyj trzeba i wywodu,
gdzie Bóg, Ojczyzna i Pan swoje składy święte
w archiwie piersi waszych chowają zamknięte.[...]
Wam Ojczyzna, rodzice, krewne, dzieci małe,
płeć niewojenną, dziewki oddają dojźrałe,
teżby miałby ku żądzy psiej pogańsiej juchy
w opłakanej niewoli rodzić Tatarczuchy?
Wam ubogich poddanych chrześcijańskie gminy,
ojczyste na ostatek ściany i kominy
pokazuje z daleka matka utrapiona;
do was obie wyciąga ręce wolność złota,
niech się sam w swych poganin obierzach umota!
W te ręce król ozdoby swej dostojnej skroni,
kiedy mu hardy Osman śmie pościągnąć do niej,
porucza, z których je ma; nadzieje nie traci,
że tyran posiężnego sowicie przypłaci.[...]
Więc o kawalerowie, w których serce żywe
i krew igra, przyczyny mając sprawiedliwe
tak koniecznej potrzeby, Litwa i Polanie,
osiądźcie Turkom i nastąpcie na nie!


Informacje na temat utworu:

„Wojna chocimska” Wacława Potockiego to najwybitniejszy epos sarmackiego baroku. Początkowo miała być wierszowaną wersją łacińskiego dziennika Jakuba Sobieskiego (ojca króla Jana III Sobieskiego), uczestnika bitwy pod Chocimiem(1621). Wacław Potocki odchodził jednak wciąż od suchej żołnierskiej relacji i na gorąco komentował wydarzenia z dużą dozą satyrycznego humoru i moralistycznym zacięciem. Dawał także czytelnikom gorzkie uwagi i przestrogi. Poeta w wyjątkowy sposób głosił chwałę sarmackich rycerzy, by dać przykład swoim współczesnym, którzy zapomnieli o cnotach przodków. Głównym bohaterem tego eposu jest hetman Jan Karol Chodkiewicz - Sarmata idealny, który sterany życiem, chory i zmęczony-do końca służy swej ukochanej ojczyźnie. W utworze tym odnajdujemy także wątki autobiograficzne, bowiem w opisach bitew, które zaliczane do najdoskonalszych partii poematu, widać osobiste doświadczenia Potockiego( walczył on w 1651 r. pod Beresteczkiem). Opisy te zdumiewają realizmem napojonym okrucieństwem oraz niebywałą plastyka języka. To wszystko sprawia, że autor "Wojny chocimskiej" wiedzie prym w całej barokowej literaturze europejskiej.


Bibliografia:

1) Claude Backvis, Szczególna próba historycznego eposu: "Wojna chocimska" Wacława Potockiego, [w:] Szkice o kulturze staropolskiej, Warszawa 1975.

czwartek, 12 marca 2009

Ankieta

Przeprowadziliśmy anonimową ankietę, wśród przypadkowych osób, w różnym przedziale wiekowym, zadaliśmy 12 pytań 30 osobom i otrzymaliśmy następujące wyniki:

Pytanie 1.
Co to jest sarmatyzm?

72% ankietowanych odpowiedziało prawidłowo.

Pytanie 2.
Jaka epoka literacka jest związana z sarmatyzmem?

barok- 45%
oświecenie- 11%
renesens- 33%
nie wiem- 11%

Pytanie 3.
Co to jest kontusz?

płaszcz- 28%
część ubrania- 50%
inne- 22%

Pytanie 4.
Jakie patrzenie na świat ma sarmata?

Według ankietowanych sarmata jest ksenofobem, który ceni sobie wolność, korzysta z życia, bierze udział w licznych ucztach, pijaństwie.

Pytanie 5.
Wymień film, w którym ukazana została postać sarmaty.

75% ankietowanych wskazało film pt. „Pan Tadeusz”.
8% wymieniło inne filmy.
17% stwierdziło, że nie zna odpowiedzi na to pytanie.

Pytanie 6.
Co najczęściej tańczono na sarmackich przyjęciach?

58% ankietowanych uznało, że tańczono poloneza
31% wymieniło inne tańce
11% uznało, że nie wie

Pytanie 7.
Czy sarmaci to też nazwa irańskiego ludu koczowniczo-pasterskiego?

tak- 33%
nie- 17%
nie wiem- 50%

Pytanie 8.
Jak nazywano niewielkie wizerunki zmarłych, nanoszone na blachę cynkową?

50% ankietowanych odpowiedziało prawidłowo, czyli „portret trumienny”.

Pytanie 9.
Czy kołpak to rodzaj czapki?

tak- 22%
nie- 44,5%
nie wiem- 33,5%

Pytanie 10.
Co oznacza pojęcie sarmacki mesjanizm?

44% ankietowanych znało poprawną odpowiedź na powyższe pytanie.

Pytanie 11.
Gdzie najczęściej kształcono synów szlacheckich w XVII w.?

kolegia jezuickie/kolegia- 22%
inne- 50%
nie wiem- 28%

Pytanie 12.
Jaki język stał się drugim językiem mieszkańców Rzeczypospolitej w tym okresie?

łacina- 36%
rosyjski- 17%
francuski- 25%
nie wiem- 22%

środa, 11 marca 2009

Jan Chryzostom Pasek

Jan Chryzostom Pasek - życiorys

Wizerunek J. C. Paska na okładce "Pamiętników"
Jan Chryzostom Pasek, Pamiętniki, Warszawa 1989










Jan Chryzostom Pasek urodził się około 1636 r. w okolicach Rawy Mazowieckiej w rodzinie szlacheckiej herbu Doliwa. Pochodził z drobnej szlachty, utrzymującej się z dzierżaw. Jego życiorys jest nam znany dzięki jego ,,Pamietnikom''. Początkowe karty tego dzieła jednak się nie zachowały, więc o latach młodzieńczych Paska wiemy raczej niewiele.

Jak sam Pasek wyznaje, kształcił się w kolegium jezuickim w Rawie. Wiadomo, że wcześnie znalazł się w wojsku i w latach 1656-1666 służył pod komendą Stefana Czarneckiego. Walczył ze Szwedami, Węgrami, Moskwą, uczestniczył także w wyprawie Czarneckiego do Danii. Podczas rokoszu Lubomirskiego opowiedział się po stronie króla, mimo że był wrogo nastawiony do Francuzów, a w szczególności do Marii Ludwiki i jej otoczenia. Do ważniejszych wydarzeń w życiu Paska należał także udział w elekcjach Michała Korybuta Wiśniowieckiego i Augusta II oraz dowodzenie podjazdem pospolitego ruszenia przeciwko Turkom. W rodzinne strony powrócił Pasek w roku 1667 Ożenił się wówczas z wdową Anną z Remiszewskich Łącką, matką sześciorga dzieci. Własnego potomstwa pisarz nie doczekał się. Osiadł na wsi w Krakowskiem i wiódł odtąd żywot ziemiański, utrzymując się z dzierżawienia wsi i dożywocia żony. Nie było to jednak życie spokojne- Pasek był znanym pieniaczem i awanturnikiem, procesował się, między innymi, z właścicielami dzierżawionych dóbr. Za pogwałcenie spokoju publicznego (pobicie szlachcica, najazd na dwór) pięciokrotnie skazano go na banicję, a roku 1700 także na infamię, czyli utratę dobrego imienia

Herb rodu Doliwa http://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Chryzostom_Pasek












Jan Chryzostom Pasek nie cieszył się dobrą opinią, inaczej stało się jednak z jego dziełem. Spisane u schyłku burzliwego życia pamiętniki . Współcześnie Pamiętniki znane były jedynie w rękopisie i do naszych czasów zachowały się w XVIII-wiecznym odpisie. Z tej uszkodzonej (nie zachowało się pięćdziesiąt początkowych kart) kopii wydał je w 1836 r. Edward Raczyński.

Po ogłoszeniu drukiem odegrały Pamiętniki niezwykłą rolę. Początkowo pojawiły się nawet głosy, że jest to wielka mistyfikacja literacka – dzieło świetnego współczesnego pisarza, któremu udało się tak zręcznie naśladować styl barkowy. Pamiętniki wzbudziły zachwyt polskich twórców: Mickiewicza, Słowackiego, Krasińskiego, Kraszewskiego, Sienkiewicza, szczególne znaczenie miały zwłaszcza dla rozwoju powieści historycznej.

Portret szlachcica w Pamiętnikach Paska

Niechętny Paskowi historyk literatury I. Chrzanowski tak pisał o bohaterze Pamiętników:
„Jest Pasek postacią lichą, a (niestety) typową, bo skupiająca w sobie prawie wszystkie ujemne cechy ówczesnej szlachty; jest doskonałym przedstawicielem sarmatyzmu w ujemnym tego słowa znaczeniu.
Możemy zatem traktować Pamiętniki jako doskonały dokument mentalności szlachcica XVII wieku."

Jedna ze stron "Pamiętnikow" Jana Chryzostoma Paska
http://dziedzictwo.polska.pl/ katalog/ skarb, Pamietniki_ Jana_Chryzostoma_Paska, gid,116464,cid,1757.htm








Należy jednak przypuszczać, że wizerunek ten autor starał się przedstawić w sposób bardziej korzystny niż wyglądał on w rzeczywistości. Sam zresztą pisze:

„Kto będzie po mnie sukcesorem tej książki mojej, przestrzegam i napominam, żeby się tym moim i z wielu inszych temu podobnych przykładów budował.”

Mniej chlubne elementy biografii zapewne zostały pominięte skoro Pasek siebie stawiał za wzór do naśladowania. Jednak nawet mimo to obraz bohatera „Pamiętników” jest dość klarowny. Pisząc o latach swojej służby wojennej ,Pasek ukazuje się jako świetny kompan, wzorowy patriota i dobry żołnierz, cieszący się autorytetem zarówno przełożonych, jak i podwładnych. Podkreśla swoje zasługi wobec ojczyzny, ale nie jest całkowicie bezinteresowny. Zapału do walki dostarcza mu własna ambicja, a nie miłość do ojczyzny. Męstwo w boju wynika na ogół z chęci zdobycia jak największych łupów. W czasie swojej służby ojczyźnie bohater zaskakuje ponadto czytelnika niefrasobliwością i brakiem poczucia obowiązku, gdy na przykład, wysłany z ważnymi listami Jana Kazimierza do Czarnieckiego, zatrzymuje się gdzieś po drodze i hula przez dwa tygodnie. Dziwić może również jego okrucieństwo, kiedy bez żadnych wewnętrznych oporów bierze udział w sporze o to, kto ma osobiście ściąć pojmanego oficera.

"Jan Chryzostom Pasek pod Lachowiczami", obraz Juliusza Kossaka
www.artyzm.com/obrazy/kossak-juliusz-jan-m.jpg







Odejście ze służby wojskowej i ożenek nie wpłynęły wcale na zmianę charakteru Paska, nie sprawiły, że stał się on choćby odrobinę łagodniejszy. Z typowo sarmacką mentalnością odnosi się nadal do własnej klasy i tylko szlachtę uważa za godną przedstawicielkę narodu. Naturalną zreczą był dla niego ucisk i niewola chłopów. Pasek w sposób bezlitosny potrafił głodzić chłopa, którego wcześniej skatował. Ciągle prowadził chulaczy trub życia nie stroniąc od bujek. Podobnie jek w słóżbie wojennej, także w życiu prywatnym troszczył się głównie o korzysci materialne. Wyraziście widać to we fragmencie Pamiętników, w którym Pasek opisuje swoje zaloty do Anny Łąckiej, dużo bardziej przypominające układy handlowe niż wyznania miłosne.

Szczególnie ciekawie przedstawia się religijność bohatera. Jest on co prawda wierzący, chętnie odwołuje się do boskiej protekcji. Posłuszny nakazanym przez Kościół postom, jałmużnom i odpustom nie bierze ich sobie jednak zbyt głęboko do serca, wiara nie sprzyja też zmianie jego obyczajów i nie łagodzi stosunku bohatera wobec drugiego człowieka, zwłaszcza tego słabszego. Opisuje nawet taką scenę, w której służy do mszy, mając ręce zbroczone krwią wrogów. To służenie do mszy „z rękami ujuszonymi” krwią nieprzyjaciół poczytuje pisarz za największą przysługę oddaną Bogu, postawę tę aprobuje nawet ksiądz, który mówi, że „nie wadzi to nic, nie brzydzi się Bóg krwią rozlaną dla imienia swego”.

Wiarę XVII-wiecznego pamiętnikarza cechuje ponadto także naiwny realizm. Opisuje, między innymi, przypadek z 1685 r., kiedy leżał w nocy ciężko chory:
„[…]trzasnęło mnie coś za ramię, mówiąc te słowa: – Owo Antoni nad tobą stoi! Obrócę się do ściany, aż stoi zakonnik […]. Patrzę, nie mówię nic, on też nic.''

Po dłuższym rozmyślaniu wreszcie pojął, że to święty Antoni, porwał się z łóżka, aby paść mu do nóg, ale zakonnik zniknął, powiedziawszy tylko, że przy nim czuwał i że chory może wstać już z łóżka. Pamiętnikarz pobudził wszystkich w domu, opowiedział o swoim zdarzeniu, a następnie uklęknął, by podziękować Bogu i świętemu Antoniemu. Poczuł się na tyle dobrze, że poprosił o jedzenie i kazał szykować zboże do Gdańska. Było w jego wierze także miejsce na przesądy. Na przykład fakt, że nie mógł mieć potomstwa tłumaczył czarami. Uważał, że jego żonie „uczyniono”, dodając:

„znajdowaliśmy w łóżku różne rzeczy i ja sam znalazłem spróchniałych sztuk kilka z trumny.”

Poprzez swoją opowieść pamiętnikarz ujawnia obyczaje, stan świadomości oraz poziom etyczny ówczesnej szlachty. Dodatkowo, chwali postawy przedstawicieli tego stanu społecznego wynikające z ciemnoty, pieniactwa, samowoli. Szlachcic sportretowany w Pamiętnikach Paska jest typowym sarmatą, człowiekiem pełnym przesądów, uprzedzeń i skłonności do alkoholu. Jawi się jako osoba o ciasnych horyzontach myślowych, maskowanych pozorami obycia i erudycji. Uderza zwłaszcza jego powierzchowność przy próbach refleksji nad opisywanymi zdarzeniami, przesadna pewność siebie, bezkrytycyzm w stosunku do własnej osoby. Nie należy jednak myśleć, że zamiarem Paska była krytyka swojego stanu. Taki a nie inny obraz XVII-wiecznej szlachty: buńczucznej, niezbyt odważnej i nietolerancyjnej zawdzięczać należy raczej szczerości autora i głębokiego przekonania do wyznawanych przez niego ideałów sarmackich.

Fragment ,,Pamiętników'' Jana Chryzostoma Paska

ROKU PAŃSKIEGO 1657

mieliśmy wojnę węgierską, na którą były zaciągi nowe, między którymi zaciągał też Filip Piekarski, krewny mój; z której racyjej i ja tam podjechałem. Złodziej Węgrzyn, szalony Rakocy, świerzbiała go skóra, tęskno go było z pokojem, zachciało mu się polskiego czosnku, który mu ktoś na żart schwalił, że miał być lepszego niźli węgierski smaku. Jako Kserkses ob caricas Atticas [dla fig attyckich]* podniósł przeciwko Grecyi wojnę, tak i pan Rakocy podobnąż szczęśliwością we czterdziestu tysięcy Węgrów z Multanami, Kozaków zaciągnąwszy alterum tantum drugie tyle, wybrał się na czosnek do Polski; aleć dano mu nie tylko czosnku, ale i dzięgielu z kminem. Bo jak on tylko wyszedł za granicę, zaraz Lubomirski Jerzy poszedł w jego ziemię, palił, ścinał, gdzie tylko zasiągł, wodę a ziemię zostawił. A potym od matki Rakocego wielki okup wziąwszy, wyszedł synowi perswadować, żeby nie wszytkiego czosnku zjadał, przynajmniej na rozmnożenie zostawił. A my też już z Czarnieckim posługowali, jakeśmy umieli; i tak szczęśliwie najadł się czosnku, że wojsko wszystko zgubił, sam się w [nasze] ręce dostał, potym uczyniwszy targ o swoją skórę, pozwolił miliony i uprosiwszy sobie zdrowie, jako Żyd kałauzowany do granice w bardzo małym poczcie, samokilk tylko, zostawił in oppigneratione [w zastaw] umówionego okupu wielgomożnych grofów Katanów, którzy zrazu wino pili, na srebrze jadali w Łańcucie; jak było nie widać okupu, pijali wodę, potym drwa do kuchni rąbali i nosili, i w tej nędzy żywot skończyli. Okup przepadł, on też sam, że nigdzie nie miał oka wesołego, bo gdzie się obrócił, wszędzie płacz i przekleństwo słyszał od synów, mężów, braci, których na wojnie polskiej pogubił, wpadł w desperacyją i umarł. Otóż tobie czosnek!
Kiedy na tę wojnę wyjeżdżał, pożegnawszy się z matką, wsiadł na konia; w oczach jej padł koń pod nim. Kiedy mu matka perswadowała, żeby zaniechał tej wojny, mówiąc, że to znak jest niedobry, odpowiedział, że to nogi końskie złe, ale nie znak. Przesiadł się tedy na inszego; złamał się pod nim dyl w moście, znowu spadł z konia: i na to powiedział, że i dyl był zły. Jak to przecie te praesagia [wróżby] zwyczajnie rady się weryfikują.

Jan Chryzostom Pasek, Pamiętniki, oprac. W. Czapliński, Wrocław - Warszawa - Kraków 1968.


Bibliografia:

1) Stanisław Cynarski, Sarmatyzm – ideologia i styl życia, [w:] Polska XVII wieku. Państwo – społeczeństwo – kultura, pod red. J. Tazbira, Wiedza Powszechna, Warszawa 1969.
2) Michał Głowiński, Teresa Kostkiewiczowa, Aleksandra Okopień-Sławińska, Janusz Sławiński, Słownik terminów literackich, Ossolineum, Wrocław 1998 (hasło:pamiętnik).
3) Czesław Hernas, Barok, wyd. 5, PWN, Warszawa 1998.
4) O języku i stylu „Pamiętników” Jana Chryzostoma Paska, pod red. H. Rybickiej-Nowackiej, wyd. Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 1989.
5) Jadwiga Rytel, „Pamiętniki” Paska na tle pamiętnikarstwa staropolskiego, w serii: „Studia Staropolskie”, t. 11, Wrocław 1962.

wtorek, 10 marca 2009

W kuchni sarmackiej

W kuchni sarmackiej, czyli „Jako żem uwarzył, tako ty zjedz”.

Na bujny temperament polskiego narodu składają się także obyczaje kulinarne, a staropolskie, bogate uczty i zastawy stołowe ujawniają polską gościnność, szczerość, radość życia, szerokość gestu, wyczucie piękna jak i szacunek dla tradycji. Gościnność i skłonność do zabawy w większym gronie jest cechą Polaków. Niestety, z upływem wieków uległy zapomnieniu liczne dawne obyczaje, jednak cnota gościnności trwa nadal i nie zapowiada się na to by miała zaginąć.
Już w średniowieczu wiedziano, że za stołem człowiek pozbywa się wszelkich trosk: "wesół nikt nie będzie - aliż gdy za stołem siędzie - toż wszego myślenia zbędzie". Kuchnia staropolska rozwijała się na bazie kuchni dawnych Słowian, którzy niestety pozostawili po sobie niewiele śladów piśmiennych na ten temat. Wiadomo jednako, że mimo swej prostoty była ona dostatnia i bynajmniej nie monotonna. Znane nam są dwie uczty w historii średniowiecznej Polski, które słyną z polskiej gościnności.

Okładka książki pt: "W staropolskiej kuchni i przy polskim stole" autorstwa Marii Lemnis i Henryka Vitry











Pierwszą z nich urządził Piast, oracz kniazia Popiela, z okazji postrzyżyn swego syna Siemowita, jednocześnie obchodzono w zamku postrzyżyny dwóch synów Popiela. Legenda mówi, że do drzwi Piasta zapukali dwaj podróżni, którym odmówiono gościny na dworze Popiela. Piast ugościł ich z iście polską gościnnością. Ci zaś odwdzięczając się sprawili, że potrawy cudownie pomnożyły się. Młody zaś Siemowit, po wygnaniu znienawidzonego Popiela dał początek dynastii Piastów.
Najsławniejszym jednak bankietem wydanym w średniowiecznej Polsce była uczta przygotowana przez Bolesława Chrobrego w 1000 roku w Gnieźnie, na cześć cesarza Ottona III. Uczta ta trwała trzy dni i mimo, że nie wiemy dokładnie jakie potrawy serwowano, to domyślać się możemy, że były one znakomite, jeśli tak bardzo przystały one Ottonowi do gustu.
W Polsce sarmackiej zjazdy publiczne i prywatne nie obywały się bez bankietów. Biesiada była bowiem nieodłączną częścią i głównym punktem programu towarzyskiego. Zauważali to szczególnie zagraniczni goście. Nuncjusz Fulwiusz Ruggieri mówił, że jeden Polak je za pięciu Włochów, a Wilhelm Beauplan zachwycał się nie tylko gościnnością ale i kuchnią polską. Cechą sztuki kucharskiej była dekoracja potraw i półmisków. Potrawy były układane w fantazyjne konstrukcje, a także malowane na wzór ubiorów biesiadników.

Przepisy staropolskie

A oto kilka przepisów zaczerpniętych z książki kucharskiej Marii Lemnis i Henryka Vitry "W staropolskiej kuchni i przy polskim stole":

Miary staropolskie używane w przepisach:
• Funt (32 łuty) = około 45 dag
• Garniec (4 kwarty) = 4 litry
• Kwarta = 1 litr
• Kwaterka = 0,25 litra

+ Baba puchowa +
Mąki pszennej 25 dkg sparzyć wrzącym mlekiem i dokładnie rozetrzeć tak aby nie zostały grudki. Przykryć i ochłodzić. Dodać 7 dkg drożdży, wymieszać, przykryć czekać aż zaczyn wyrośnie. 10 żółtek ubić z 15 dkg cukru pudru na pulchny krem. Ubite żółtka oraz dalsze 25 dkg mąki dodać do zaczynu i doskonale wyrobić, by ciasto odstawało od miski i ręki. Dodać 15 dkg roztopionego masła, mały kieliszek rumu i szczyptę soli. Znowu wyrobić ciasto ręką, na koniec dodać 20 dkg rodzynek. Ciasto przełożyć do wysmarowanej masłem formy, gdy prawie całkowicie urośnie i wypełni formę, piec w dobrze nagrzanym piekarniku 50-55 min. Po wyjęciu ciasto opruszyć cukrem pudrem, lub polać lukrem gdy całkiem ostygnie.

+ Bigos +
Bigos jest kompozycją złożoną i o znacznej liczbie wariantów. W każdej staropolskiej kuchni przyrządzano go nieco inaczej. Bywał więc bigos myśliwski, litewski, hultajski i inne przyrządzane na kiszonej kapuście, na kiszonej i świeżej oraz wyłącznie na świeżej.
Na 1 kg różnych mięsiw (dominować powinna kiełbasa i szynka) bierzemy 1,5 kg kapusty kiszonej bądź świeżej, bądź jednej i drugiej po połowie. Asortyment mięs powinien się składać z pokrajanych w kostkę: pieczeni wieprzowej i wołowej, ugotowanego w jarzynach schabu, kawałka pieczonej kaczki i pokrajanej w talarki kiełbasy (lepiej różnych gatunków kiełbas i szynki). Do bigosu dodajemy tez sosy pieczeniowe z użytych mięs. Kapustę kiszoną można niezbyt drobno posiekać, natomiast świeża cienko poszatkować i przed gotowaniem koniecznie sparzyć wrzątkiem.
Kapustę gotujemy na małym ogniu w małej ilości wody (lepiej w wywarze z gotowanej kiełbasy). Jeśli użyjemy tylko świeżej kapusty, to pod koniec gotowania dodajemy do niej 1 kg kwaśnych obranych jabłek. Jabłka dodajemy również do kapusty kiszonej, ale w mniejszej ilości (4 duże, kwaśne jabłka). Oddzielnie gotujemy najmniej 5 dkg grzybów suszonych, ugotowane kroimy w cienkie paseczki i wraz z wywarem dodajemy do bigosu.
Teraz dodajemy 2 duże drobno posiekane i w tłuszczu przypieczone cebule. Do „mrugającego” na ogniu bigosu dodajemy 20 suszonych śliwek (bez pestek) pokrojonych w paski. Śliwki można zastąpić 1-2 łyżkami śliwkowych powideł. Przyprawiamy bigos solą, pieprzem i ewentualnie odrobiną cukru. Powinien być pikantny. Na koniec wlewamy 1/2 - 2/3 szklanki wytrawnego wina czerwonego. Po dodaniu wszystkiego bigos gotujemy na małym ogniu 40 min (uwaga: często mieszać, bo lubi się przypalać). Najsmaczniejszy jest po drugim, trzecim odgrzaniu.

+ Ciągnące pomady kremowe +
Kwartę kremowej śmietanki (niezbyt gęstej acz słodkiej) wlać do rondelka. Doń wsypać dwa funty miałkiego cukru i rozpuścić go grzejąc na ogniu, mieszając kopystką drewnianą. Włożyć w rondelek pół laski wanilii połupanej wzdłuż, a gdy się wszystko zagotuje wlać łyżkę syropu kartoflanego lub łyżkę mąki kartoflanej. Gdy to wszystko zmieszamy bić należy kopystką w rondlu, dopóki maź gęstnieć nie zacznie.
A oto jak sprawdzić czy ma dosyć gotowania: umoczyć dwa palce w zimnej wodzie i natychmiast wziąć w nie odrobinę kremu, jeżeli w palcach twardnieje, to ma dosyć, a jeżeli nadal rzadki, to bić na ogniu aż stwardnieje.
Na półmisek, ale płaski dosyć, posmarowany oliwą wylać gorący krem i wygładzić. Można je zrobić kawowe lub czekoladowe, wtedy trzeba by po zagotowaniu cukru ze śmietanką wlać kieliszek mocnej czarnej kawy, a na czekoladowe kieliszek rozpuszczonej czekolady. Krajać dowoli jak całkiem ostygną.

+ Krupnik polski +
Krupnik polski jest zupą nie tylko bardzo smaczną, ale i pożywną.
Wołowiny 1/2kg i 1 kg porąbanych na małe kawałki kości wołowych zalewamy 2 l wody i gotujemy na małym ogniu. Po godzinie gotowania dodajemy włoszczyznę bez kapusty (marchew, pietruszka, cebula, por, seler) i 4 małe suszone grzyby. Gdy mięso miękkie, rosół przelewamy przez sitko. Mięso krajmy w kostkę , jarzyny i grzyby w cienkie paseczki.Odlewamy 1 litr ugotowanego i posolonego do smaku rosołu i gotujemy w nim 12-15 dkg kaszy jęczmiennej „perłowej”. Gdy kasza się rozgotuje, dodajemy łyżkę świeżego masła i ucieramy kasze przez chwilę drewniana łyżką, by zbielała.
Ugotowaną kaszę łączymy z pozostałym rosołem i po dodaniu 3 pokrajanych w kostkę ziemniaków znowu garnek stawiamy na ogniu. Po 15-20 minutach ziemniaki są ugotowane. Wówczas dodajemy do krupniku pokrajane mięso, grzyby i jarzyny, zupę solimy do smaku i przed podaniem posypujemy drobno posiekana nacią pietruszki.

+ Mazurek orzechowy „piankowy” +
Utrzeć na puch 3 żółtka z 25 dkg cukru pudru, dodając w czasie ucierania, małymi porcjami, 12 dkg masła. Do dobrze utartej masy dodajemy 12 dkg mąki pszennej i 25 dkg zmielonych orzechów włoskich. Wyrabiamy jednolite ciasto.
Ciasto kładziemy na płaską blachę nie grubiej niż na grubość palca. 3 białka ubijamy na sztywna pianę, dodając w czasie ubijania 8 dkg cukru pudru. Pianą pokrywamy równomiernie ciasto na blasze, a na wierzch układamy połówki orzechów w równych niezbyt dużych odstępach. Mazurek pieczemy w średnio nagrzanym piekarniku, nie powinien się bowiem zbyt przyrumienić. Upiec na dwa dni przed świętami by dobrze skruszał.

+ Polewka winna z korzeniami +
Zupa ta, znacznie młodsza od piwnych, należała przez długie wieki do wykwintniejszych zup śniadaniowych, szczególnie lubianych przez panie.
W emaliowanym rondlu zagotowujemy krótko 1 litr czerwonego wytrawnego wina (jeśli użyjemy słodkiego wówczas dodajemy mniej cukru) z l wody, 3 goździkami, kawałeczkiem cynamonu, kawałeczkiem cieniutko obranej skórki cytrynowej lub pomarańczowej oraz 10 dkg cukru.Bezpośrednio przed podaniem zupę podprawiamy 1/8 l słodkiej śmietanki.

+ Śledzie po polsku +
Sztuk 4 śledzi - mleczaków wymoczyć w zimnej wodzie przez dobę, a w czasie moczenia kilkakrotnie zmieniać wodę. Z wymoczonych śledzi delikatnie ściągnąć skórkę i odłożyć mleczka, odciąć ogon i głowę, podzielić na filety, z których usunąć ości. Filety układamy w słoju szklanym przekładając je cienkimi talarkami cebuli (2 cebule), 19 ziarnami pieprzu, 6 ziarnami ziela angielskiego, podzielonym na cząstki liściem laurowym oraz 5 plasterkami cytryny (bez skórki i pestek). 1 litr słodkiej śmietany łączymy z sokiem wyciśniętym z 3 dużych cytryn oraz mleczkiem śledziowym przetartym przez druciane sito. Sosu tego nie solimy, lecz słodzimy 2 łyżeczki cukru pudru. Sosem zalewamy filety i potrząsamy słojem aby sos równomiernie się rozlał. Obwiązany papierem słój stawiamy w chłodnym miejscu. Po 24 godzinach śledzie są gotowe.

+ Wyborny trójniak Pana Zagłoby (na 9 l) +
Miodu 3 l, 10 g szyszek chmielowych, 3 g węglanu amonu lub fosforanu amonu, kilka liści orzecha włoskiego, 3-4 goździki, kawałek imbiru, 3-4 gorzkie migdały, kilka ziaren pieprzu, listek mięty, 10 dag drożdży winnych.
Miód podgrzać w dużym garnku z 6 litrami wody. Gdy się rozpuści, gotować 15 minut na małym ogniu. Jeśli na powierzchni pojawią się szumowiny, zdjąć je. Do płóciennego woreczka włożyć chmiel i przyprawy. Woreczek zanurzyć w płynie i gotować 15 minut. Następnie wyjąć woreczek, przelać płyn do gąsiora, dodać drożdże, fosforan amonowy.
Po 4-6 tygodniach fermentacji, kiedy wytrąci się pierwszy osad, zlać płyn do innej butli i zamknąć rurką. Płyn ściągać co 4-6 tygodni, aż ustanie fermentacja. Miód przelać do butli albo beczki, a następnie przenieść do suchej i chłodnej piwnicy. Najwcześniej po kilku miesiącach przelać gotowy trójniak do butelek i zakorkować.

+ Ziemniaki na sposób pasterski +
W żeliwnym, głębokim garnku na dnie układa się cienkimi plastrami słoninę, a potem surowe, pokrajane w plastry ziemniaki, cebulę i słoninę lub wędzony boczek. I tak warstwami do końca garnka. Każdą warstwę oprósza się solą i pieprzem. Ostatnia warstwę tworzą ziemniaki, które nakrywa się 2-3 liśćmi kapusty. Garnek kładzie się w ognisko i otacza żarem, lekko podsycając ogień. Po około 40-50 min. ziemniaki są gotowe.

+ Zupa piwna z żółtkami +
Zupa ta, posiada wysoko ceniony w staropolskiej kuchni przyjemny korzenny aromat.
Pełniuśki 1 litr jasnego, lekkiego piwa zagotowujemy z 1 litrem wody, 2,3 goździkami i kawałeczkami kory cynamonowej.
Gorącą zupę zaciągamy 4 surowymi żółtkami utartymi na puch z 8-10 dkg cukru. Do zupy dodajemy grzanki z chleba przyrumienione na patelni z dodatkiem łyżki masła.

+ Żur +
Kwas na żur - należy przygotować go wcześniej, ponieważ w szczelnie zakorkowanych butelkach i w miejscu chłodnym można go przechowywać do dwóch tygodni. 2 szklanki razowej mąki żytniej zaparzamy wrzącą wodą, lejąc jej tyle by uzyskać rzadkie ciasto. Gdy ostygnie, dolewamy litr letniej wody i wkładamy skórką chleba razowego.Przelewamy do szklanego słoja, obwiązujemy gazą i stawiamy w ciepłym miejscu. Po trzech dniach „biały barszcz” będzie gotowy do użycia.

+ Napój mleczny z arakiem +
Na poncz trzeba wymieszać ze sobą dwie duże flaszki kwartowe dobrego araku, 4 flaszki wody, 15 wyciśniętych soczystych cytryn i 5 funtów miałkiego cukru. Gdy to wszystko wymieszamy, wlać w to kwartę gotującego się jeszcze świeżego mleka. Wszystko wymieszać i trzymać przez dobę w chłodnym miejscu.
Po tym czasie, jak się sklaruje przecedzić przez tkaninę gazową, aby wolno zupełnie czyste ściekało do wazy. Tak przygotowany poncz można trzymać w piwnicy długi czas jeśli przetrzyma amatorów na niego.

Maria Lemnis, Henryk Vitry,"W staropolskiej kuchni i przy polskim stole" ,Interpress, Warszawa 1986

Strój Sarmaty

Polski strój męski w XVII-XVIII wieku

Podstawową cechą strojów opisanych w tym rozdziale jest charakterystyczny dla wschodniej i południowo-wschodniej części Europy krój, zapinanie z przodu oraz podwójna warstwa ubioru. Strój taki poddawany był ciągłym zmianom przez co zmieniały się też jego nazwy i przeznaczenie.
Wiele przykładów ubiorów kształtowanych na wschodniej modzie dostarczają miniatury "Pontyfikatu biskupa Erazma Ciołka" (około 1518 r.), a także rzeźby z Tryptyku Pławieńskiego z pierwszych lat XVI w., gdzie wyraźnie widać źródło kontusza i żupana. W drugiej połowie XVI w. stroje szyte wg mody wschodniej były tak popularne, że stały się pierwowzorem tworzącego się właśnie, polskiego stroju narodowego. Dwa ubiory zapinane z przodu na pętlice i guzy, przepasywane szerokim pasem z tkaniny, na nogach wysokie buty z cholewami, podgolone z tyłu czupryny i długie wąsy - to moda charakterystyczna już nie tylko dla kresów wschodnich i południowo-wschodniej Europy ale i dla całej Polski.
Jednak na początku nie wszyscy popierali ową modę, która wkrótce stać się miała narodową. Wielu magnatów upierało się przy modzie włoskiej, francuskiej czy niemieckiej. Strój wschodni pociągał jednak swoją egzotyką i był o stokroć wygodniejszy niż włoskie obficie fałdowane togi czy niemieckie pludry i koliste płaszczyki. Przede wszystkim zaś dostosowany był do naszych warunków klimatycznych. Wreszcie za panowania króla Stefana Batorego moda ujednoliciła się i przyjęła we wszystkich kręgach mieszczaństwa i szlachty.
W XVII w. szlachcie polskiej jeszcze bardziej przypadła do gustu orientalizacja, co było widoczne już nie tylko w ubiorach ale i sztuce dekoracyjnej. Z kultury baroku sarmatyzm wyniósł cechy przepychu, ozdobności i patetyczności, wciąż ograniczając się do wpływów orientalnych. W okresie saskim (XVIII w.) w zestaw stroju narodowego wchodziły żupany i kontusze, ale przez częste kontakty z zachodem, szlachta nosiła równie często stroje mody francuskiej, włoskiej czy niemieckiej.


Kontusz:

W latach 40-stych XVII w. pojawiły się w modzie kontusze noszone jako strój wierzchni na żupanie. Kontusz szyty był tak, aby tył i boki układały się w regularne fałdy, a szerokość pozwalała na dużą swobodę ruchów. Krój kontusza charakteryzował się silnym zaznaczonym wcięciem, a z tyłu, od linii stanu do dołu wszytym jednolitym pasem tkaniny, do którego doszyte były kloszowe boki. Taki krój korpusu nadawał sylwetce dostojnego wyglądu, a fałdom regularny układ, dlatego mimo zmian w kroju kołnierza i rękawów, korpus nie zmieniał się przez lata. Przód stroju krojony był tak, że jedna poła głęboko zachodziła na drugą, przy czym obie u góry, poszerzone, rozchylały się aż do pierwszego guza. Przykładem takiego stroju jest jeden z pierwszych kontuszy Stanisława Daniłowicza z XVII w. - rękawy w nim były szerokie, kołnierzyk zapinany na dwa guziczki pasmanteryjne, a całość wykończona na linii zszycia jedwabną lamówką. Bardzo ważne przy kontuszu były pętlice z misternie przeplatanych sznureczków, zakończone wymyślnymi guzami. Jednak w latach 70-tych moda naszywania pętlic na kontuszach wygasła i pojawiła się moda na naszywanie dużej ilości guzów jaspisowych i plecionych jedwabiem oraz metalową nitką. Najzamożniejsi zaś naszywali guzy wykonane techniką filigranu z wprawionymi kamieniami szlachetnymi.
Za panowania króla Augusta III noszono kontusze szerokie i fałdziste. Kołnierz był jedynie niską listwą stojącą z tyłu, a opadająca z przodu taj by widać było zapinany wysoko żupan. Kontusz obwijano w stanie miękkim pasem z tkaniny, spod którego wysuwały się rapcie karabeli, a w chłodne dni podbijano go futrem. W XVIII w. kontusz wyparł niemal całkowicie reprezentacyjną delię.
W połowie XVIII w. modne były również kontusze nieco krótsze od kontusza modnego w XVII w., z zeszytymi zwężonymi od łokcia rękawami bez modnego niegdyś mankiecika. Rękawy są długie do pół dłoni, rozcięte od ramion i zarzucane na plecy, a kołnierz niski o skośnie ściętych narożach, bez zapięcia. Krój takiego stroju był taki sam jak krój kontusza XVII wiecznego, z doszywanymi do boków kloszowymi wstawkami.

Innego rodzaju kontuszem jest czechman, który zapinany był gęsto przyszywanymi guzikami aż pod szyję, a rękawy rozcięte aby widać było ich podszewkę. Takie rozcięte rękawy zarzucano wówczas dla ozdoby na plecy. Jednak krój takiego kontusza bardzo szybko się zmieniał i późniejsze czechmany nie były już nawet zapinane na guziki i rozchylone pod szyją, ale jak inne, modne wcześniej kontusze miały wąski wyłożony kołnierz. Kołnierze zdobiono srebrnymi i złotymi galonami, haftowano i obszywano perłami. Trzecia forma kontusza miała skróconą całość stroju, a rękawy wydłużone prawie do pasa, łatwe do układania na plecach.
Zarysował się też odrębny krój kontusza jako munduru wojewódzkiego. Taki rodzaj stroju miał wysoki kołnierz, a fałdy z tyłu regularnie układane w płaskie plisy i stał się z czasem przykładem mieszczańskich strojów wierzchnich. (mundur)Istotne jest, że w XVIII w. pasy materiałowe nosiła na kontuszu jedynie szlachta, natomiast mieszczanie nosili pasy na żupanie.
Kontusze używane były zarówno do użytku codziennego jak i na wytworne okazje. Te codzienne szyto z tkanin lnianych lub wełnianych (karazji, muchajerów i kamlotów). Zimowe kontusze podszywano futrami wilczymi, gronostajami, szlamami i pupkami (skóry z brzuszków zwierzęcych). Modne były kolory intensywnej czerwieni, zgaszonej żółci i spokojnej zieleni.


Żupan:

Żupany pojawiły się w Polsce w drugiej połowie XVI wieku, pierwsza o nich wzmianka pochodzi z 1542 roku. Były one ubiorem spodnim, na które nakładano delie. Ich charakterystyczną cechą był wysoki z tyłu, postawiony kołnierz, który łagodnie obniżał się do rozmiarów wąskiej listwy na przedzie. Rękawy krojono wąskie i nieco za długie, by po podciągnięciu tworzyły fałdy. W tym czasie żupany dochodziły nieco poniżej kolan, dół miały poszerzany z powiększoną prawą połą tak aby nachodziła na lewą. Przód żupana zapinany był na szereg małych guzów, a przepasywano go szerokim, miękkim pasem z tkaniny jedwabnej. Takie krótsze żupany często w Polsce nazywano dołomanami i noszono je do lat 30-tych XVII w. Jednym z przykładów mody na takie żupany jest strój starosty krakowskiego Gabriela Tarnowskiego.
Pierwsze 30 lat XVII w. nie wniosło właściwie żadnych widocznych zmian w ubiór polskiego Sarmaty. Krój żupana zmienił się dopiero od 1640 roku (żupan - 1640, żupan - druga połowa XVII w.). Teraz miał on lekko wydłużony tył, był rozszerzony, a kołnierz, który dotąd był podwyższony z tyłu, miał teraz jednakową wysokość wokół całej szyi i był rozchylony na przedzie. Rozszerzono ramiona, a rękawy zwężono od ramion do dłoni co sprawiało wrażenie nieco przydługich. Krojony był bez odcinania linii stanu z grupującymi się w tyle fałdami i z charakterystycznie zachodzącą połą lewą na połę prawą. Nad bocznymi fałdami żupan był wcięty dla lepszego fasonu. Taki żupan zapinano na drobne pasmanteryjne guzy, a brzeg kołnierza i przód zdobiono złotym, jedwabnym sznureczkiem, z którego robiono również pętlice i guzy. U dołu często obszywano go taśmą z tafty, z której też podszywano poły dla uzyskania lepszego efektu po jej odchyleniu. W latach 60-tych XVII w. kołnierz żupana stał się jeszcze niższy o skośnie ściętych narożach.

Kołnierze żupana w XVIII w. były jednakowo wysokie na całej szerokości, zapinane z przodu na jeden lub więcej guzów (żupan paliowy - 1760 r.). W latach 60-tych wszedł w modę żupan krojony na wzór francuskich kamizelek z regulowanym sznurowaniem na plecach i szyty na plecach z płótna lub bawełny. Taki rodzaj szycia dawało dużą oszczędność tkaniny i pozwalało na użycie tkanin droższych na uszycie przodu żupana. Szlachta zaściankowa nosiła żupany również jako ubiór samoistny, wkładając nań kontusz jedynie przy większych okazjach.


Delia:

Z nazwą delia spotkać się można po raz pierwszy w rachunkach króla Zygmunta Augusta, w roku 1545, jako jeden z ubiorów myśliwskich. Królewska delia uszyta była z adamaszku, podbijana lisim futrem i zapinana na trzy pary dwustronnych pętlic jedwabnych. Przylegała do ciała po linię stanu, a dalej stopniowo się rozszerzała. Pod koniec stulecia po obydwu stronach przodu delii dodawano rozcięcia na wysokości pasa lub wyżej przez które wystawiano ręce lub rękojeść szabli. Wcześnie krojone delie były bez rękawów, a jeśli już rękawy miały to pełniły one funkcję czysto dekoracyjną. Takie dekoracyjne rękawy były wąskie, wydłużone i zwisały od ramion. Wczesne delie spinane były pod szyją rzędem guzów lub klamrą.
Ważnym elementem delii był kołnierz i to od niego właśnie był uzależniony charakter stroju. Im kołnierz większy tym bardziej elegancka delia. Kołnierze niektórych panów były tak durze, że spotykały się z ostrą krytyką i tak np. Jan Kochanowski napisał "Poradźmy się rady czyjej, kołnierz li to u delijej, czy delija u kołnierza na grzbiecie cnego rycerza?".

Oprócz delii z dużymi kołnierzami noszono delie krótsze, luźniej skrojone o długości żupana lub nieco tylko od niego dłuższe. Nie miały one wówczas kołnierza, aby widoczny był w całości kołnierz żupana, a rękawy były krótsze (do łokcia). Na brzegach delii naszywano dosyć gęsto pętlice z ozdobnymi guzami. Krótkie rękawy często zdobiono rozcięciem i guzami. Zapinana jednak była nie na owe guzy ale pod szyją, na jeden większy guz z haczykiem haftki zwany czapragą. Sposobów noszenia delii było wiele. Noszoną ją na strój spodni (żupan), narzucano luźno na ramiona i spinano pod szyją lub wkładano tylko prawy rękaw, spinano czapragą, a lewą połę luźno zarzucano na lewe ramię. Kilka odmian tego typu delii widać na drzeworytach w Gnieździe cnoty Paprockiego z 1578 r. Po 1650 r. pojawiły się przy deliach reprezentacyjnych szerokie zapony, składające się z dużego guza, od którego wychodziły dwie podłużne, zwisające ozdoby wysadzane kamieniami. Krój delii w XVII w. niewiele się zmienił choć istnieje kilka przykładów delii z nieco węższymi, wydłużonymi kołnierzami. W XVIII w. modę na delie zupełnie wyparła moda kontuszowa.


Giermak:

Pierwszym ubiorem który niejako zapoczątkował modę na narodowy ubiór polski był giermak. Przywędrował on do Polski z kresów litewsko- ruskich wraz z podróżami króla Zygmunta Augusta po Litwie. W rachunkach tegoż króla można znaleźć wzmiankę o tym stroju już w latach 1544-1548. Giermak był okryciem wierzchnim, długim i bardzo ciepłym. Królewskie giermaki szyte były z szarego sukna i adamaszku, podbijane futrem z jedwabnymi pętlicami. Szyty z taftową podszewką był również wygodną szatą domową. Giermaki ludu szyte były z nieco mniej wykwintnych tkanin - sukna, muchajeru, czamletu, uterfinu, płótna, cwelichu lub barchanu. Niektóre z nich podbijane były futrem które zachodziło również na kołnierz i opuszkę kołpaka (krawędź stroju), a inne jedwabiem - kitajką lub taftą. Brzegi niektórych obszywane były stroką czyli jedwabnym sznureczkiem, a zapięcie składało się z 6-ciu par sznurowych lub taśmowych pętlic, guzów i haftek.
Giermaki chętnie noszono jeszcze pod koniec XVI w. Stroje podobne do giermaka posiadają wiele nazw, np. terlik był podobnie jak giermak zapinany z przodu na 22 guziki; ochopień lub ochapień miał rękawy rozcięte od ramion, a hazuka była używana zamiast żupana. Występowanie ubiorów o podobnym kroju, a odmiennych nazwach jest dowodem ożywionej wymiany między krajami. Podobnym w kroju strojem była również szuba, szyta z wysokiego gatunku sukna - szkarłatu, a zdobiona na brzegach jedwabnymi, obfitymi sznurami z chwastami do wiązania. Strój taki można zobaczyć min. na portrecie Jana Sapiehy.
W źródłach min. w tryptyku z Pławna i miniaturach Ciołka można dostrzec ubiór o kroju podobnym do giermaka, ale przeszywany watą. Odzież taka była ciepła i lekka, a jednocześnie efektowna. Przede wszystkim miała ona jednak chronić ciało przed uderzeniami i pchnięciami miecza. Dodatkowo zdobiono ją szerokim pasem tkaniny ozdobnej, rozcinanymi rękawami oraz dużym stojącym kołnierzem.


Tkaniny i dodatki:

Tkaniny

Najbogatsze, reprezentacyjne stroje polskie szyto z adamaszków włoskich o dużych motywach ornamentu, z atłasów o drobnych wzorach kwiatowych i geometrycznych, a także z grubszych tkanin broszowanych o rzucie kwiatowym. Dużą popularnością cieszyły się aksamity strzyżone w dwóch wysokościach o motywach ornamentowych. Pod koniec XVII w. zaczęły się pojawiać w ubiorach polskich włoskie tkaniny jedwabne: restagno i lastra, ta druga przetykana była wąskimi paskami blaszek metalowych. Oprócz tego szyto z tkanin popularnych w XVI w. ale już tkanych w Polsce. Do drugiej połowy XVII w. modne były barwy żywe. Po połowie tego stulecia kolorystyka strojów zmieniła się pod wpływem mody zachodniej, noszono więc barwy zgaszone, beżowe, delikatne odcienie zieleni i błękitu oraz żółte kolory jesiennych liści. Natomiast w XVIII w. modne były kolory ciemniejsze: granatowe, barwy korzenne i czerwone.W XVII w. do szycia strojów wierzchnich używano takich tkanin jak: falandysz (sukno importowane z Anglii, Holandii i Czech), sukno włoskie, francuskie, czeskie, śląskie, "ćwikawskie" z Zwickau oraz "meszyńskie" z Miśni. Używano również tkanin wełnianych cieńszych, mniej spilśnianych - karazji i czamletów. Stroje podszywano atłasem, kitajką (tańsza tkanina jedwabna), bagazją (płótno tureckie), gorszymi suknami lub futrzanymi błamami. Kolorystyka strojów wierzchnich była bardzo żywa i śmiała szczególnie w połączeniu z ubiorem spodnim. Dla zwiększenia efektu zdobiono je listwami, pętlicami i guzami.
W XVIII w. kontusze i żupany szyte mogły być z przeróżnych kombinacji tkanin. Do szycia kontuszy używano tkanin sukiennych i aksamitnych, a żupanów - atłasów, jedwabnych tkanin w pasy atłasowe i matowe, adamaszków i złotogłowiu. Zimowe żupany podszywano płótnem, barchanem, futrem lub flanelą. W kolorystyce zaś trzymano się zasady, w myśl której żupan powinien być utrzymany w tonacji jaśniejszej niż wierzchni kontusz.


Borta, guzy i pętlice

Bardzo różnorodne były wykończenia strojów pasmanteriami (bortą). Bortą zdobiono zszycia kontuszów oraz przyszycia kloszowych boków na linii stanu, schodzących po liniach zszycia w dół i kończących się na wysokości bioder tworząc kształty małych trójliści.
Ważnym szczegółem w polskim stroju narodowym były guzy. Przyszywano je nie tylko do delii i żupana, ale również do kopieniaków, giermaków i innych strojów zapinanych. Najpiękniejsze guzy np. te z delii króla Stefana Batorego wykonane były w technice filigranu ze srebra i złota wyłożone masą szklistą przypominającą turkusy. Inne, najdroższe były złote z diamentową oprawą. Toczone je także bezpośrednio w kamieniu na kształt rozetki. Do tego celu używano kamieni agatu, jaspisu i bardzo modnego wówczas krwawnika. Guzy, zarówno te filigranowe jak i te ze zwykłego metalu lub jedwabiu, naszywano przy wykończeniu pasmanteryjnym stroju czyli przy tzw. pętlicach lub bezpośrednio na tkaninie w otoczeniu innych ozdób metalowych. Guzy datowane na pierwszą połowę XVII w. miały kształt zbliżony do owocu dzikiej róży. Modne były guzy pełne z niellem, ażurowe z filigranu z techniką granulacji, a także żłobkowane prosto i zwijająco się. Od 1630 r. używano również guzów płaskich z oprawionymi w złoto kamieniami szlachetnymi.
Do delii używano guzów znacznie większych niż do żupana, a guz umieszczony w delii najwyżej czyli czapraga była zawsze największy i najbardziej zdobiony. Do najczęściej używanych guzów należały guzy pasmanteryjne toczone na drewnianych foremkach. Większe robione były do delii, a mniejsze do kontusza. Ich misterna robota polegała na plecieniu deseni z jedwabnych lub metalowych nici.
Innym wyrobem pasamoniczym były pętlice. Wykonywane były najczęściej z jedwabiu, ale również ze złota nakładanego na szeroką wzorzystą taśmę.


Pas

Uzupełnieniem ubioru polskiego jest pas, który po związaniu tworzył drobne fałdki. W Polsce pojawił się one już w pierwszej połowie XVI w. Moda na takie pasy przywędrowała do Polski z Turcji i Persji, a także z Chin i Indii. Na początku miały one proste formy z poprzecznymi szlakami barwnymi, a szyto je z cienkich jedwabi. Z czasem stały się jednak arcydziełami orientalnej sztuki zdobniczej. Wkrótce i polscy rzemieślnicy zaczęli produkować takie pasy wprowadzając przy tym rodzime motywy zdobnicze. Do połowy wieku noszono też pasy "siatczane" ("sakiewskie"), wykonane z kręconego jedwabiu o ażurowych ozdobnych szlakach, wykończonych jedwabną, złotą nitką z wisiorkami. Natomiast mniej zamożni przewiązywali swe żupany pasami wełnianymi. W XVII w. modne były pasy cieńsze, wzorzyste, siatczane lub jedwabne, a zamożniejsi nosili pasy cięższe z litego jedwabiu (jedno lub dwustronne) z bogatymi ornamentami. Na uroczyste okazje wkładano pasy najokazalsze, które sięgały długością 4 metrów, a szerokie na 35-40 cm z bardzo bogatymi ornamentami etnicznymi, kwiatowymi i zwierzęcymi. Oprócz pasów materiałowych noszono również pasy metalowe z wytłaczanymi ornamentami i o pancerzowym układzie ogniw i skórzane.


Obuwie

Obuwie męskie za panowania Batorego miało formę "półbotków" o wysokim obcasie z podkówką, szyte z żółtego lub czerwonego safianu. Noszono również buty z miękką, dość wąską cholewką, sięgającą do kolan do której wpuszczano spodnie. W drugiej połowie XVI w. do stroju reprezentacyjnego wkładano buty z żółtego safianu. Najczęściej były to półbotki z niską do kostek cholewą, podkutym obcasem i niewielkim wyłożeniem i sznurowaniem po boku od strony wewnętrznej. Noszono również buty z przylegającą miękką cholewką zrobione z miękkiego safianu - również żółtego. Oprócz tego na nogi wkładano wysokie buty - skórznie do konnej jazdy o żółtej barwie, baczmagi i lekkie buty rozcinane na powierzchni skóry szyte według mody zachodniej. Obuwie XVIII wiecznych sarmatów różniło się nie tyle fasonem ile kolorem, który dobierano zależnie od charakteru wyjścia. Do strojów reprezentacyjnych wkładano buty safianowe czerwone lub żółte, natomiast do codziennych - czarne.


Fryzura i nakrycie głowy

Mężczyźni w XVI - XVIII w. nosili na głowach nakrycia o bardzo zróżnicowanych formach i wykończeniu. Najpopularniejsze jednak były kołpaki czyli czapki z obrzeżeniem futrzanym (rozciętym na przedzie lub nie) i aksamitną główką o różnej długości. Futrzany brzeg takiego kołpaka był wąski, zaokrąglony lub sztywny, odstający od główki. Czasem kołpak przyozdabiano kitą z czaplich, żurawich lub strusich piór oraz zaponą. Rycerze zaś zdobili kołpaki szkofiami zaczerpniętymi z mody węgierskiej. Była to ozdoba w kształcie pomniejszonego orlego skrzydła, wykonana z cennego metalu i wysadzana kamieniami. Modne były też czapki filcowe w różnych kształtach, rozcinane po boku i ozdobiony pękiem piór - bardzo chętnie noszone przez króla Stefana Batorego.
W XVII w. fryzury i nakrycia głowy nie wiele różniły się od mody XVI wiecznej, ale typ fryzury i nakrycia stał się teraz charakterystyczny dla Polskiego szlachcica. Noszono więc bardzo chętnie podgolone po bokach i w tyle czupryny, zostawiając na czubku pukiel krętych loków, a przy włosach prostych zwijano je w spiralne kosmyki. W latach 70-tych fryzury golono na okrągło i czesano gładko nad czołem. Moda takiej fryzury utrzymała się aż do końca XVIII w. Istotnym szczegółem mody męskiej były również sumiaste wąsy.Kołpaki w XVIII w. miały znacznie węższe obszycie futrzane bez rozcięcia. Innym modnym nakryciem głowy były czworokątne czapki, obszywane barankiem i szmuklerskim złotym lub srebrnym sznurkiem. Mieszczanie zaś chętnie okrywali głowy konfederatkami czyli ukraińskimi czapkami kozackimi.


Inne stroje

Jako płaszcz w modzie XVI wiecznej służył kopieniak(kopenek - czyli turecki płaszcz ochronny od deszczu). Noszono kopieniaki w dwóch rodzajach. Pierwszy z nich pełnił role prawdziwego płaszcza ochronnego przed deszczem, szyty był bowiem z sukna np. lazurowej karazji, podszytej kirem (suknem gorszego gatunku) i był długi do kolan. Wspomniany jest również w 1631 r. tego typu kopieniak uszyty z aksamitu, podszyty atłasem i zdobiony bogatymi pętlicami i guzami. Drugi - półkopieniacz był krótki do pół uda, bogato zdobiony pasmanterią z ozdobnie zwisającymi krótkimi rękawami. Szyty najczęściej z sukna zapinany był na jeden większy guz i pętliczkę.
Męskie spodnie dworskie z drugiej połowy XVI w. miały formę krótkich, bufiastych spodenek. Inne, noszone do ubioru codziennego, sięgały kolan, były szerokie i zdobione nacięciami. Czasami wypychano je watą dla utrzymania fasonu, nazywano je wówczas "choboty". Spodnie husarskie, czyli noszone do jazdy konnej, były wąskie, przeważnie wpuszczone w niskie safianowe półbotki.
Innego rodzaju strojem wierzchnim używanym w tym okresie przez mężczyzn były bekiesze czyli kurtki używane w czasie podróży bardzo przypominające krojem kontusz. Modne były też kiereje z szerokimi rękawami, bez wcięcia w talii, podszywane futrami oraz opończe z kapturami.
W wieku XVIII w. powstał polski strój orderowy (noszony przy Orderze Orła Białego), który miał charakter wyjątkowo reprezentacyjny. Kontusz takiego stroju szyty był z białego sukna z obszyciami ze złotolitej borty z motywem kwiatowym, żupan zaś ze złotogłowiu, którym podszyte były również rękawy kontusza. Całość okrywała błękitna szarfa przerzucona przez piersi na prawym boku, natomiast na lewej stronie kontusza naszyta była haftowana złotem gwiazda orderu.
Niewiele wiadomo o strojach, których nazwy można znaleźć w inwentarzach mieszczańskich ale bez dokładniejszego komentarza. Takimi strojami jest min. żupica (węg. szubica) i hazuka. Oba występowały w XVI w. i ze względu na odpowiedni krój używano ich do jazdy konnej. Żupica szyta była ze skóry zamszowej lub jeleniej z podszewką bawełnianą. Jej krój podany w księgach krawieckich miasta Wschowy z 1640 r. przypomina nieco krój współcześnie noszonego wamsa ale z nieco dłuższymi połami. Hazuka była zapinana gęsto na guziki i przypominała wyglądem żupan, choć nazwy tych dwu występują jednocześnie aż do 1589 r. Prawdopodobnie była ona prototypem owego żupana.
Innym strojem, o którym nie wiele wiadomo z ikonografii jest ferezja. Ten typ stroju charakteryzował się dekoracyjnymi, wiszącymi rękawami, niskimi stojącymi kołnierzami i zapięciem pod szyja na ozdobną czapragę, a noszono ją jako strój wierzchni. Ich moda ustaliła się w Polsce około 1630 roku, biorąc swój początek w Turcji.

Bibliografia:

1) "Historia ubioru" - M. Gutkowska-Rychlewska (Zakład Narodowy Imienia Ossolińskich Wydawnictwo - 1968)
2) "Polski ubiór do 1864 roku" - M. Bartkiewicz (Zakład Narodowy Imienia Ossolińskich Wydawnictwo - 1979)

Copyright by Carpe Noctrum 2009 | wszelkie prawa zastrzeżone

Zalecana przeglądarka internetowa Mozilla Firefox